,

Lista aktualności

Wielka Wisła poległa w Polkowicach

Po fantastycznym meczu dziewczyny z CCC pokonały jeden z najlepszych zespołów Europy i w rywalizacji do dwóch zwycięstw prowadzą 1:0. Drugi mecz w środę, w Krakowie.

,

Bezsprzecznym faworytem sobotniego meczu, otwierającego walkę w fazie play-off, były krakowianki. Zespół, który w kwietniu zagra w Final Four prestiżowych rozgrywek Euroligi to drużyna kompletna. Świetna na rozegraniu, pod koszem, na obwodzie. Ekipa spod Wawelu budzi postrach wśród rywalek, ale na krajowych parkietach nie szło jej za dobrze, bo w sezonie zasadniczym przegrała aż siedem razy, w tym dwukrotnie z CCC. Stąd też wiara w możliwość pokonania podopiecznych hiszpańskiego trenera Jose Hernandeza miała racjonalne podstawy. Tym bardziej, że przed meczem okazało się, że nie zagra w nim kontuzjowana Marta Fernandez, jedna z ważniejszych zawodniczek Wisły. Początek był w wykonaniu gospodyń niemrawy. Polkowiczanki ewidentnie nie radziły sobie z presją. Raziły niedokładnością na rozegraniu, stratami oraz niecelnymi rzutami z czystych pozycji. Efekt - po trzech minutach było 11:2 dla ekipy "Białej Gwiazdy". Pierwsza kwarta zakończyła się wygraną gości 25:14. W drugiej koszykarki CCC zaczęły mocniej bronić, a także celniej rzucać. Dwie "trójki" Weroniki Bortelovej przywróciły polkowiczankom wiarę we własne możliwości. Pod koszami młoda Nadia Parker coraz lepiej radziła sobie z niezwykle silnymi Janell Burse i Eweliną Kobryn. "Pomarańczowe", zgodnie z zaleceniami trenera Krzysztofa Koziorowicza, kierowały piłki na obwód i oddawały bardzo dużo rzutów z dystansu. Ta taktyka przyniosła efekt i na niespełna dwie minuty przed przerwą CCC doprowadziło do wyrównania. Po zmianie stron i pierwszej "trójce" Darii Mieloszyńskiej polkowiczanki objęły prowadzenie 49:48. Od tego momentu na parkiecie działy się rzeczy, które kibiców przyprawiały o palpitację serce. Pokaz swoich nieprzeciętnych umiejętności dawała filigranowa rozgrywająca CCC Shannon Bobbitt, która popisywała się efektownymi slalomami pomiędzy rywalkami, wzbudzającymi zachwyt asystami, a na dodatek trafiała zza linii 6,25 z regularnością szwajcarskiego zegarka. Zachwyceni jej grą kibice niemal do końca skandowali głośno nazwisko amerykańskiej rozgrywającej. Kapitalną partię rozgrywała także Mieloszyńska, która również regularnie dziurawiła kosz Wisły. Mimo fantastycznej postawy gospodyń rywalki nie pozwalały odskoczyć na więcej niż dwa, trzy punkty. Po ich stronie do samego końca punktowały Burse i niesamowita Iziane Castro-Marques. Po 30 minutach gry na tablicy widniał wynik po 61. W ostatniej odsłonie sobotniego boju na parkiecie nadal toczyła się prawdziwa wojna. Nikt nie odpuszczał nawet na moment. Często dochodziło do starć w parterze. Ostatnie ciosy w tym niesamowitym pojedynku zadały podopieczne Krzysztofa Koziorowicza. Na minutę przed końcem, po celnej "trójce" popularnej "Didi" było 78:72 dla CCC. Od tego momentu krakowianki przerywały akcje "pomarańczowych" faulami, ale podopieczne trenera Koziorowicza na linii rzutów osobistych myliły się rzadko i wraz z końcową syreną na parkiecie zaczął się taniec radości. Za wspaniałą postawę kibice podziękowali dziewczynom owacją na stojąco, a Bobbitt utonęła w objęciach fanów.