08.04.2010 13:12, Rozmawiał: Adam Wall
Jose Hernandez: Liczymy na więcej
- Dla Wisły jest to pierwszy Final Four w historii, z wyjątkiem Pauliny Pawlak żadna z koszykarek nie grała też na tym szczeblu rozgrywek. To sprawia, że jesteśmy szczególnie zadowoleni z osiągniętego już wyniku. Cały czas liczymy jednak na więcej - mówi Jose Hernandez, szkoleniowiec Wisły Can-Pack Kraków.
08.04.2010 13:12, Rozmawiał: Adam Wall
W piątek pana podopieczne rozegrają półfinałowe spotkanie Final Four Euroligi kobiet, w którym zmierzą się z gospodarzem turnieju Ciudad Ros Casares Walencja. Jak wyglądają wasze przygotowania do tego meczu?
- Wreszcie mamy dwa dni wolnego, podczas których możemy przeprowadzić sześć treningów pod kątem hiszpańskiej imprezy. Dobrze, że pomimo rozegrania 50 meczów w tym sezonie (wliczając Ford Germaz Ekstraklasę, Puchar Polski oraz Euroligę - przypomina A.W.), zawodniczki prezentują się szczególnie dobrze na poziomie fizycznym. Szkoda tylko, że podczas gdy inne drużyny przygotowują się do Final Four, my gramy mecz o piąte miejsce.
No właśnie, w rozgrywkach Ford Germaz Ekstraklasy Wiśle nie szło już tak dobrze jak w europejskich pucharach. Przez większą część sezonu prowadzony przez pana zespół zajmował miejsce poza pierwszą czwórką rozgrywek, a marzenia o medalu mistrzostw Polski już w ćwierćfinale pogrzebały koszykarki CCC Polkowice.
- Od samego początku zespół był bardziej skoncentrowany na Eurolidze niż polskiej ekstraklasie. Jesteśmy smutni z szybkiego odpadnięcia ze strefy medalowej w PLKK, ale jednocześnie dumni, że udało nam się tak długo utrzymać na arenie międzynarodowej. Dla Wisły jest to pierwszy Final Four w historii, z wyjątkiem Pauliny Pawlak żadna z koszykarek nie grała też na tym szczeblu rozgrywek. To sprawia, że jesteśmy szczególnie zadowoleni z osiągniętego już wyniku. Cały czas liczymy jednak na więcej.
Przez blisko 20 lat pracował pan z klubami hiszpańskiej ekstraklasy, ostatnio został pan szkoleniowcem reprezentacji tego kraju. W związku z tym spodziewa się pan specjalnego powitania podczas meczu w Walencji?
- Zawsze miło jest wrócić do Hiszpanii, nawet Walencji, miasta mojego rywala. Hala, na której odbywać się będzie Final Four przynosi mi miłe wspomnienia i powrót w to miejsce będzie dla mnie wyjątkowy. Mam nadzieję, że mój zespół pokaże się w niej z jak najlepszej stroni i udowodni, że nie znalazł się na tym szczeblu rozgrywek przez przypadek. O mobilizację moich zawodniczek jestem spokojny.
Ciudad Ros Casares to dobry rywal dla Wisły Can-Pack w półfinale? Czy też wolelibyście trafić na którąś z rosyjskich drużyn?
- To wspaniały zespół, który w ostatnich latach w Hiszpanii wygrał niemal wszystko, dlatego teraz chce dokonać czegoś większego w Europie. Bez wątpienia jest to w ich zasięgu, a koszykarki zrobią wszystko by to wykorzystać. Ros Casares to kompletny zespół. Gra agresywnie, mocno angażując się w obronie. Do tego w kadrze drużyny jest mnóstwo doświadczonych zawodniczek, którym nie brakuje równowagi i spokoju. Ros Caseres to dla nas dobry rywal, ale nie w Walencji. Przecież na tej hali w sezonie Euroligi różnicą dziewiętnastu punktów przegrał już UMMC Jekaterinburg z Agnieszką Bibrzycką w składzie. To pokazuje ogromną klasę rywalek. Bez wątpienia w Hiszpanii zobaczymy trzy najsilniejsze kobiece drużyny w Europie.