,

Lista aktualności

Ewelina Kobryn: Nie mamy nic do stracenia

- Nie czujemy się faworytem tego spotkania. Jak jednak pokazuje przykład z polskiego podwórka, w sporcie nie liczy się sam potencjał, lecz końcowy wynik - mówi przed piątkową rywalizacją w półfinale Final Four Euroligi Ewelina Kobryn, środkowa Wisły Can-Pack Kraków.

,

Jakie nastroje panują w zespole Wisły Can Pack Kraków tuż przed spotkaniem Final Four Euroligi Kobiet z Ciudad Ros Casares Walencja? - Optymistyczne. Nie mamy nic do stracenia. Nie czujemy się faworytem tego spotkania. Jak jednak pokazuje przykład z polskiego podwórka, w sporcie nie liczy się sam potencjał, lecz końcowy wynik. CCC Polkowice też nie było faworytem w konfrontacji z nami, a co z tego wyszło... No właśnie, ta porażka uniemożliwiła wam walkę o medale mistrzostw Polski. Udało się już zapomnieć o tej konfrontacji? - Ten ćwierćfinał cały czas siedzi w naszych głowach. Niesmak pozostał, bo nie powinnyśmy odpaść na tym etapie rozgrywek w Polskiej Lidze Koszykówki Kobiet. Niestety Polkowice były od nas lepsze. Taki jest sport, nie zawsze można wygrywać. Musimy przełknąć w końcu tę gorycz porażki, czasu nie da się już cofnąć i wszystkiego naprawić. Trzeba zrobić wszystko, aby mecz z Walencją poprawił nastroje w drużynie. Mogę obiecać, że nie zabraknie nam zaangażowania oraz determinacji. Na pewno będziemy walczyć i damy z siebie wszystko! Trener Jose Hernandez mocno narzekał na terminarz, bo decydujące konfrontacje w PLKK zbiegły się w czasie z najważniejszymi meczami w Eurolidze. - Rzeczywiście tych spotkań było sporo. W Eurolidze rozegrałyśmy maksymalną liczbę pojedynków, bo o naszym awansie do kolejnej rundy zawsze decydował dopiero ostatni mecz. Na pewno inne zespoły miały więc więcej czasu na przygotowanie się do spotkań z nami. Mogły też grać na większej "świeżości", której nam niestety brakowało. Jak widać, ciężko jest pogodzić prestiżową Euroligę z coraz mocniejszą polską ekstraklasą. Długo przygotowywały się panie do turnieju Final Four? - Mieliśmy trochę czasu. Razem z trenerem Hernandezem oglądaliśmy kilka spotkań na DVD, sporo czasu rozmawialiśmy też o taktyce. Zobaczymy jak to będzie w praniu. Na jakie elementy gry rywalek macie zwracać największą uwagę? - Hiszpanki są nieobliczalne na swoim parkiecie. W Walencji grają naprawdę dobrze, o czym w rozgrywkach grupowych przekonał się zespół Agnieszki Bibrzyckiej UMMC Jekatierenburg. Rosjanki przegrały wówczas na wyjeździe różnicą aż dziewiętnastu punktów i była to ich jedyna porażka w Eurolidze. Obawiamy się praktycznie każdego elementu w grze rywalek. Niemal każda z zawodniczek może rozstrzygnąć losy meczu na korzyść Ros Caseres. Wszystkie koszykarki, oprócz środkowej Eriki De Souza, dobrze czują się w grze jeden na jeden. Większość potrafi też skutecznie przymierzyć z dystansu. Nie brakuje im też doświadczenia. Na palcach dwóch rąk można policzyć koszykarki, które mają na swoim koncie medale z różnego rodzaju imprez międzynarodowych. No, ale jesteśmy w Final Four, a tu już ciężko o łatwych rywali. Trener Hernandez często powtarza, że jesteśmy takim Kopciuszkiem w gronie najmocniejszych zespołów. Nasz piękny sen jednak trwa, dlatego musimy zrobić wszystko by się nie obudzić (śmiech). Nie obawiają się panie żywiołowego dopingu hiszpańskich kibiców? Obiekt, na którym zostanie rozegrane półfinałowe spotkanie może pomieścić blisko 9 tysięcy osób, a zdecydowana większość będzie kibicować rywalkom. - Zdajemy sobie z tego sprawę. Z tego co wiem hala będzie prawie w całości wypełniona, lecz my musimy się od tego odciąć i skupić na własnej grze. Nie możemy dać im się rozrzucać na samym początku, wejść we właściwy rytm gry. Jeżeli uda nam się to zrobić, będzie łatwiej o wygraną. Niewątpliwym atutem Wisły Can Pack Kraków jest sam trener Jose Hernandez, który hiszpańską ekstraklasę zna jak nikt w Polsce. - O tak, nasz szkoleniowiec zna niemal każdą zawodniczkę na wylot. Zresztą o europejskiej koszykówce kobiet może mówić godzinami. Ostatnio został przecież selekcjonerem reprezentacji Hiszpanii i moim zdaniem może to mieć znaczenie w piątkowym meczu. Liczę, że rywalki indywidualnie będą się chciały zaprezentować z jak najlepszej strony. Nie zawsze ma to przełożenia na grę całego zespołu. W drugim półfinale Final Four UMMC Jekatierenburg zmierzy się ze Spartakiem Moskwa Region. Komu będzie pani kibicowała? - Oczywiście ekipie Agnieszki Bibrzyckiej. Trudno o ciekawszą konfrontację w półfinale. Oba zespoły mierzą w końcowy sukces, a w tej fazie rozgrywek zmierzą się ze sobą po raz trzeci. Do tej pory dwukrotnie lepsze były koszykarki z Moskwy, które później triumfowały w całej imprezie. Miałam okazję rozmawiać ostatnio z Agnieszką o tym meczu. One są niesamowicie zdeterminowane, bardzo chcą wygrać to prestiżowe spotkanie. Polski zespół w finale przeciwko Polce? To byłoby coś.