,

Lista aktualności

KSSSE AZS PWSZ już w finale

Po fantastycznym, trzymającym w napięciu do ostatniej syreny meczu podopieczne trenera Dariusza Maciejewskiego pokonały CCC Polkowice 76:74 i jako pierwsze awansowały do finału ekstraklasy.

,

Pojedynki pomiędzy CCC a ekipą z Gorzowa zawsze ociekają emocjami i tak też było dzisiaj. Zarówno akademiczki, jak i "pomarańczowe" są zespołami z wielkim sercem do koszykówki, składającymi się z zawodniczek gotowych do największych poświęceń. Stąd też pojedynki pomiędzy nimi to wspaniała reklama basketu w żeńskim wydaniu. Dziś, na początku obydwa zespoły grały niemrawo, miały problemy z wstrzeleniem się w kosz. - Po takiej przerwie, jak ta, którą miałyśmy ostatnio ze względu na wielką tragedię narodową trudno wrócić na parkiet i odzyskać rytm meczowy, w którym byłyśmy wcześniej. Stąd miałyśmy delikatne problemy, podobnie zresztą jak rywalki - mówiła później Justyna Żurowska, kapitan AZS, która w poniedziałek otworzyła wynik trafiając dwukrotnie z linii rzutów wolnych. W odpowiedzi efektownym wejściem pod kosz popisała się Amisha Carter z CCC. Kolejne minuty to gra kosz za kosz, stąd wynik cały czas oscylował wokół remisu. Gospodynie, wobec przewagi rywalek w strefie podkoszowej starały się rozrzucać jak najwięcej piłek na obwód i stamtąd kończyć akcje. Niestety ze skutecznością nie było najlepiej i nie udało im się wypracować choćby kilkupunktowej przewagi. Tym bardziej, że równie słabo spisywały się na linii rzutów osobistych. W pierwszej kwarcie także akademiczki nie olśniewały, ale mozolnie zdobywały punkty, nie pozwalając rywalkom na zyskanie niebezpiecznej przewagi. W kwarcie numer dwa polkowiczanki poprawiły skuteczność rzutów osobistych i do szatni schodziły z trzypunktową zaliczką. Po zmianie stron nadal trwała zażarta walka o każdy centymetr parkietu. Często zdarzały się starcia w parterze, w które musieli interweniować sędziowie. Prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Tak było mniej więcej do połowy czwartej kwarty, kiedy to, podobnie jak w dwóch pierwszych potyczkach, niezwykle ambitnie grające polkowicznaki zaczęły opadać z sił. Grające doskonałe zawody Carter, która w całym meczu odpoczywała ledwie minutę, nie była już tak skuteczna, nie skakała tak wysoko, co skrzętnie wykorzystywała Nkolika Anosike, regularnie dziurawiąc kosz polkowiczanek. Te jednak walczyły do samego końca. Jeszcze na pięć sekund przed końcową syreną "pomarańczowe" miały nawet szansę na zwycięstwo. Rzut rozpaczy niemal równo z syreną oddała Daria Mieloszyńska, ale piłka nie wpadła do kosza gorzowianek, które wraz z ostatnią syreną odtańczyć taniec radości na parkiecie w Polkowicach. - Jesteśmy drugi raz z rzędu w finale. Bardzo się cieszymy, bo chcieliśmy udowodnić wszystkim, że nasza gra w Eurolidze w bieżącym sezonie nie była przypadkiem. Zasłużyliśmy na nią. Potwierdziliśmy to pokonując po raz trzeci CCC. Postaramy się zdobyć złoto - skomentował po meczu trener KSSSE. - Moim dziewczynom należą się słowa uznania. Zagrały naprawdę dobre zawody. Zresztą w każdym pojedynku z gorzowiankami graliśmy ambitnie. Walczymy o brąz i zrobimy wszystko, by ta walka zakończyła się naszym sukcesem - skomentował z kolei trener "pomarańczowych".