,

Lista aktualności

Lotos po raz 11. mistrzem Polski!

Koszykarki Lotosu Gdynia wywalczyły 11. tytuł mistrzyń Polski! W czwartym meczu finału podopieczne Jacka Winnickiego wygrały z KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. 60:58, kończąc tym samym rywalizację o złoty medal 3:1.

,

Po meczu radość w szeregach zawodniczek i wśród kibiców była niesamowita. Gorączka złota trwa, a ten sukces smakuje wyjątkowo, gdyż Lotos Gdynia w czasie sezonu przeżywał różnego rodzaju problemy, szereg zmian w składzie, itp. - Kilka miesięcy temu wielu ludzi widziało nas na miejscach 4-5. Tymczasem my udowodniłyśmy, że jesteśmy zespołem z krwi i kości. Wierzyłyśmy w siebie, ufamy sobie nawzajem, a problemy nas tylko scementowały - mówiła po meczu Ivana Matovic. Scementowały na tyle, by ograć w wielkim finale faworyzowaną drużynę z Gorzowa. Mecz decydujący o tytule nie był porywającym widowiskiem. Obie ekipy przystąpiły do niego jakby sparaliżowane stawką meczu. Mnożyły się proste błędy, niedokładne podania, straty a prowadzenie zmieniało się co chwilę. W tym przeciętnym dramacie poezją była jedynie fantastyczne akcje Samanthy Richards. Rozgrywająca zespołu z Gorzowa grała niesamowicie. Mijała rywalki jak slalomowe tyczki i fantastycznie wchodziła pod kosz zdobywając punkty po penetracyjnych, światowej klasy akcjach. Śmiało można powiedzieć, że w pierwszej połowie był to mecz Lotos kontra Richards. Do przerwy Australijka zdobyła aż 21 punktów. To właśnie jej akcje zatrzymały rozpędzony Lotos w drugiej kwarcie. W 14 minucie Tanasha Wright przebiegła z piłką przez całe boisko i zdobyła punkty po penetracji. Było wtedy 33:25 dla gospodyń. Tymczasem gorzowianki postawiły obronę strefową i ta dobrze funkcjonująca maszyna z Gdyni się zacięła. Gdynianki próbowały rozbić strefę rzutami za trzy punkty, ale "trójki" im ewidentnie nie siedziały. Same też w obronie popełniały proste błędy, co było wodą na młyn dla Samanthy Richards. W efekcie od 14 minuty do końca drugiej kwarty Lotos nie zdobyła ani jednego punktu, a rywalki aż 13, co dało i prowadzenie po pierwszej połowie 38:33. Po zmianie stron na boisko wróciła Erin Phillips, która wcześniej długo siedziała na ławce z powodu trzech fauli na koncie. Obraz gry od razu uległ diametralnej zmianie. Akcje Lotosu nabrały płynności, gdyniankom łatwiej było znaleźć pozycję do rzutu, z minuty na minutę gasła też Samantha Richards. Przede wszystkim jednak Lotos zabójczo bronił i pozwolił akademiczkom na zdobycie zaledwie 5 punktów w tej kwarcie! Przed ostatnią kwartą było 48:43 dla obrończyń tytułu. W ostatniej odsłonie byliśmy świadkami dramaturgii godnej meczu o złoto. Gorzowianki nie odpuszczały, biły się o każdą piłkę, ale Lotos miał tego dnia świetnie dysponowaną Phillips. Australijka trafiła bardzo ważną "trójkę" na 53:48, potem zebrała kluczową piłkę w ataku i po ponowionej akcji, w 37 minucie, Matovic zdobyła punkty na 55:48. Ambitne gorzowianki zdołały jeszcze doprowadzić do stanu 55:54, ale w kolejnych akcjach musiały faulować, by szybko przerwać akcje gdynianek. Pech chciał, że najczęściej faulowały Erin Phillips, która nie myliła się z linii rzutów wolnych. Mecz trzymał w napięciu do samego końca, a emocje sięgnęły zenitu w ostatnich sekundach meczu. Faulowana Sidney Spencer wykorzystała pierwszy rzut wolny, drugiego nie trafiła specjalnie licząc na zbiórkę i na skuteczną dobitkę. Scenariusz sprawdził się prawie w stu procentach, tylko że dobitka była niecelna. Hala sportowo-widowiskowa Gdynia utonęła w morzu łez, deszczu konfetti i strumieniach szampana. Koszykarki Lotosu Gdynia odebrały złote medale z rąk prezydenta Gdyni, wielkiego przyjaciela klubu Wojciecha Szczurka, ubrane w okolicznościowe koszulki z napisem "Gorączka złota trwa" i numerem 11 symbolizującym 11 tytuł mistrzowski dla klubu. Nagroda dla najlepszego gracza finałów trafiła w ręce Erin Phillips. Australijska rozgrywająca Lotosu Gdynia zasłużyła sobie na to wyróżnienie nie tylko postawą w meczach finałowych, ale również w całym sezonie. Jej nieustępliwość, oddanie się grze, wielka ambicja sprawiły, że zdobyła sobie serca fanów z miejsca stając się ich ulubienicą. Dowodem na to, może być transparent kierowany do władz klubu i sztabu szkoleniowego, będący swoistym żądaniem kibiców o przedłużenie kontraktu z Erin Phillips. Teraz jednak jest czas na świętowanie sukcesu i odpoczynek po wyczerpującym sezonie.