06.10.2010 20:51, Przemysław Smykała
Sensacja! Beniaminek pokonuje mistrzynie!
Beniaminek Ford Germaz Ekstraklasy wygrał z mistrzyniami Polski. Koszykarki Widzewa Łódź pokonały na własnym parkiecie z Lotos Gdynia 73:65, odnosząc drugie zwycięstwo w sezonie!
06.10.2010 20:51, Przemysław Smykała
Dzisiejszy wieczór był w Łodzi co najmniej tak emocjonujący, jak niedawne spotkanie z Energą Toruń. Co najmniej, gdyż atmosfera była jeszcze gorętsza niż w ligowej premierze na własnym parkiecie (o co ponownie zadbali kibice gospodarzy). Mało kto spodziewał się takiego rozstrzygnięcia, mało kto przewidywał taki obrót spraw. Rzadko bowiem dochodzi do sytuacji, gdy absolutny beniaminek pokonuje mistrza Polski! To przecież pierwszy sezon widzewianek w Ford Germaz Ekstraklasie, a po 3. kolejkach Widzew ma na rozkładzie lokalnego rywala - ŁKS Siemens AGD, wyrównane spotkanie z Energą Toruń i zwycięstwo z Lotosem Gdynia. Jak do tego doszło?
Pierwsza kwarta to szybki początek obu ekip, dość powiedzieć iż po 2 minutach i 30 sekundach gry mieliśmy na tablicy wyników aż 14 pkt. obu drużyn. Do stanu 9:7 dla Widzewa, wszystko układało się dość pozytywnie dla podopiecznych Miodraga Gajicia, od tego momentu to Lotos wziął się do gry i zanotował serię 7:0 na swoją korzyść, kontrolując przewagę rzędu kilku punktów do końca kwarty. Wynik tej odsłony 20:15 dla Lotosu.
Druga kwarta to mocny początek Lotosu, ledwie się ona zaczęła, a Lotos prowadził już 26:17 i ani myślał spuszczać z tonu. Świetna gra Tomiałowicz i Mieloszyńskiej pozwoliła na odskoczenie aż na 12 punktów, do stanu 36:24. Trener Gajic wstrząsnął swoimi zawodniczkami i dało to zamierzony efekt. Końcówka kwarty należała zdecydowanie do gospodyń, które grały wreszcie skuteczniej, pewniej siebie i rozsądniej. Tak oto przewaga Lotosu stopniała (głównie za sprawą skutecznej gry Anny Tondel), do jedynie trzech oczek, na przerwę więc Lotos prowadził już tylko 38:35.
Trzecia część meczu to chyba najbardziej wyrównana partia gry. Po stronie Widzewa brylowała w niej Olga Żytomirska, zaś po stronie gości duet Tomiałowicz - Mieloszyńska. Obraz gry niewiele zmienił się po przedostatnim starciu i na ostatnią kwartę obie ekipy schodziły ze sprawiedliwym remisem 49:49.
I tak oto nadeszła ostatnia, czwarta kwarta tego fascynującego pojedynku. Przez pierwsze minuty lekką przewagę utrzymywał jeszcze Lotos. Sygnał do ataku dała Aleksandra Pawlak wraz z fenomenalnie grającą, szczególnie w 2. połówce meczu - Olgą Żytomirską, która większość ze swoich 18 pkt. zdobyła właśnie w III i IV kwarcie! Ostatni raz Lotos prowadził przy wyniku 55:54 i potem coś zacięło się w gdyńskiej machinie. Widzewianki za sprawą świetnej gry Pawlak i Żytomirskiej - odskoczyły na kilka punktów, najpierw do stanu 62:56, potem aż do wyniku 71:61 i było już wiadomo (a czasu zostało na tablicy świetlnej niewiele), że sensacja i niespodzianka w jednym, stanie się faktem. Warto też docenić świetną grę Chomickiej, Tondel i Kenig, które w kluczowych momentach pomagały wydatnie zespołowi, kończąc czasem rzuty z wydawałoby się nieprawdopodobnych sytuacji. Dość powiedzieć, że Chomicka po 5. faulu, została pożegnana owacjami od kibiców. Pod koniec kwarty nic nie wychodziło zawodniczkom Lotosu, a gospodynie niesione naprawdę (po raz kolejny) żywiołowym dopingiem w hali "Parkowej" po prostu musiały postawić "kropkę nad i". Tak też się stało. Widzew Łódź po bardzo emocjonującym spotkaniu, pokonał w swojej hali Lotos Gdynia 73:65 a zwycięstwo warto zadedykować Lucynie Kotonowicz, koszykarce Widzewa, która z powodu bolesnej kontuzji nie mogła dokończyć tego spotkania. Mamy nadzieję, że choć przez chwilę grymas bólu mógł przesłonić nieśmiały uśmiech, spowodowany pięknym prezentem od koleżanek.
Po meczu trener Lotosu, Nikołaj Tanasiejczuk podkreślał, że negatywny wynik w tym spotkaniu to efekt dobrego przygotowania Widzewa do tego meczu, że widzewianki wygrały zasłużenie a i on osobiście nigdy nie zapewniał, że uda się wygrać rozgrywki bez porażki - czego świadkami byliśmy dzisiaj.
Trener Gajić ponownie podziękował szóstemu zawodnikowi Widzewa, czyli kibicom. Wg niego przeciwnik nie wykorzystał błędów własnych Widzewa i to pozwoliło wygrać ten mecz gospodyniom, mimo jak to określił "słabego meczu w ataku" jego podopiecznych.