,

Lista aktualności

Zdały test na "piątkę"!

Przed meczem drużyn Super-Pol Tęczy Leszno i Energi Toruń wielu kibiców zastanawiało się, czy miejscowe są w stanie prowadzić wyrównaną walkę z drużynami o teoretycznie większym potencjale, mającymi znacznie większe budżety i zapowiadającymi z góry walkę o medal. Mecz w hali Trapez miał dać po części odpowiedź na to pytanie. Do Leszna przybył bowiem zespół, z którym można było spróbować się porównać na parkiecie w bezpośredniej walce.

,

Leszczynianki pojedynek zaczęły z animuszem. Pierwsze akcje pokazały, że w ekipie gospodyń nie ma już braku ducha walki, bezradności i czasem zagubienia, które mogli oglądać kibice w poprzednim przegranym meczu Tęczy z Wisłą Can Pack Kraków. "Tęczowe" grały z odwagą, polotem i ogromnym zaangażowaniem. W pierwszych minutach zaskoczyło to lekko przyjezdne. Torunianki szybko się jednak otrząsnęły z chwilowego marazmu i zaczęły odrabianie strat. Odrabianie strat przez zespół gości, jak się później okazało, było jedyną stałą i pełną podziwu rzeczą, która przez cały pojedynek cechowała ich grę. Tylko w pierwszej kwarcie udało im się wyjść na prowadzenie i to na nie długo. Ćwiartkę bowiem wygrała Super-Pol Tęcza 22:19. Druga odsłona była podobna do pierwszej. Lekka przewaga gospodyń i mozolna walka Energi o utrzymanie kontaktu punktowego. Jeżeli trenerowi Omanicowi na tym tylko zależało, to jego team się z tego zadania wywiązał. Natomiast jeżeli liczył na przejęcie inicjatywy w grze, to niestety się zawiódł. Do przerwy zespół z Leszna prowadził już 6 punktami 41:35. Po zmianie stron koszykarki z grodu Kopernika wzięły się po raz kolejny do odrabiania strat. Udało im się to częściowo, bo na koniec trzeciej części meczu od leszczynianek dzielił ich już tylko jeden punkt. Ten jeden punkt okazał się jednak, aż jednym punktem. W zespole Tęczy utrzymanie prowadzenia na początku ostatniej kwarty meczu było jak walka o Termopile. Przełamanie tej bariery mogło bowiem doprowadzić do złamania oporu i ducha walki ekipy trenera Jarosława Krysiewicza. Nie oddanie, w tej fazie meczu, inicjatywy przyjezdnym było więc kluczem do końcowego sukcesu. Nawet uraz liderki Agnieszki Kułagi i jej zniesienie z parkietu nie wybiło z rytmu rozpędzonej tego dnia leszczyńskiej lokomotywy. Shawn Goff w końcówce meczu dzięki zagraniom swoich koleżanek z drużyny zdobyła pod rząd kilka punktów i przypieczętowała tym samym zasłużone zwycięstwo Super-Pol Tęczy Leszno nad Energą Toruń. Podsumowując mecz i poszczególne drużyny należy podkreślić szczególnie dobrą grę obronną leszczyńskiej Tęczy i jej wysoką skuteczność w walce na tablicach. Złożyła się na to szczególnie postawa Cheek, Czarneckiej, Fox-Griffin, Mukosiej, Kułagi i Grabowskiej. Justyna Grabowska i Agnieszka Kułaga rozgrywały wspaniale zawody, które mogły się podobać publiczności. Joanna Czarnecka w tym spotkaniu pełniła także rolę snajpera, kąsając przeciwniczki skutecznymi "trójkami". Shawn Goff z kolei zagrała rewelacyjnie w końcówce, będąc zawsze w odpowiednim miejscu i czasie, by skutecznie wykończyć misternie przygotowywany atak drużyny. "Czarnym koniem" tych zawodów okazała się jednak Elżbieta Mukosiej, która ze skutecznością na poziomie 71% została najskuteczniejszą zawodniczką meczu w rzutach za dwa punkty. Tak grającą z polotem, fantazją i przy tym waleczną i skuteczną Tęczę kibice w Lesznie chcieliby oglądać jak najczęściej. Natomiast w drużynie toruńskiej tego dnia na pierwszy plan wysunęła się Vera Perostiyska. Grała mądrze, uważnie, skutecznie i efektywnie. Do jej poziomu gry próbowała nawiązać jeszcze młoda utalentowana Róża Ratajczak, czasami jednak jej młodość przegrywała z rutyną przeciwniczek. Okresami bardzo dobrą grą mogły się pochwalić Agata Gajda i Lizanne Murphy, jednak w pewnych momentach meczu albo zabrakło ich na parkiecie albo zawodziły. Pozostałe koszykarki Energi niczym szczególnym się nie wykazały. Trener torunianek, by myśleć o medalu w tym sezonie musi się poważnie zastanowić nad zmotywowaniem swojego zespołu do lepszej i skuteczniejszej gry.