,

Lista aktualności

W Polkowicach górą CCC

Koszykarki CCC Polkowice pokonały na własnym parkiecie PTS Lider Pruszków 45:38, w meczu 5. kolejki Ford Germaz Ekstraklasy. Mecze, w których obydwa zespoły zdobywają w sumie 83 punkty na poziomie ekstraklasy zdarzają się niezwykle rzadko. - Szczerze powiedziawszy nie pamiętam takiego spotkania - przyznał tuż po końcowym gwizdku Krzysztof Koziorowicz, trener CCC Polkowice.

,

Przed pierwszą syreną prezes polkowickiego klubu Krzysztof Korsak zwracał uwagę na fakt, że kluczowe znaczenie dla losów dzisiejszej potyczki będzie miała defensywa. Podobnego zdania był Arkadiusz Rusin, drugi trener "pomarańczowych". Okazało się, że obaj panowie mieli rację. Od samego początku na parkiecie toczyła się ostra walka o każdą piłkę, zawodniczki często balansowały na krawędzi faulu. Owa twarda, zmienna obrona niestety rzutowała na ofensywie. Akcji, po których ręce składały się do oklasków było jak na lekarstwo. Dominowała fizyczna walka, czasami przypominająca bardziej zapasy niż grę w koszykówkę. W tej swoistej wojnie lepiej spisywały się miejscowe, które w pierwszej kwarcie wypracowały sobie siedmiopunktową przewagę i w zasadzie aż po sam koniec kontrolowały przebieg wydarzeń na parkiecie. W szeregach Lidera bardzo słabo spisała się rewelacyjna w pojedynku z akademiczkami z Gorzowa Rashanda McCants, która zakończyła mecz z dorobkiem zaledwie czterech punktów i tym samym wraca dyskusja o zasadności pozostawienia jej w zespole na kolejne spotkania. Dobre zawody rozgrywała Alicja Bednarek oraz Aleksandra Chomać. Pozostałe zawodniczki Lidera skupiały się raczej na przeszkadzaniu gospodyniom niż konstruowaniu akcji ofensywnych. W gronie polkowiczanek koszykarkami, które robiły różnicę były przede wszystkim Sharnee Zoll oraz Agnieszka Majewska. Filigranowa Amerykanka po raz kolejny potwierdziła, że na rozegraniu czuje się jak ryba w wodzie. Imponowała asystami otwierającymi koleżankom drogę do kosza, a także odważnymi decyzjami rzutowymi w sytuacji, gdy żadna z koszykarek w pomarańczowym stroju nie znajdowała się w dogodnej sytuacji. Z kolei Majewska popisywała się celnymi rzutami za trzy punkty, dość nietypowymi dla gracza nominalnie desygnowanego na parkiet na pozycji numer pięć. Poza tym przypomniała kibicom, że blokowanie jest elementem, z którego słynie w całej Ford Germaz Ekstraklasie. Nieco poniżej oczekiwań spisała się Amisha Carter, która przyzwyczaiła fanów żeńskiego basketu w Polkowicach do kilkunastu punktów zdobywanych w meczu. Dziś popularna Amisha zaliczyła zaledwie trzy "oczka". Wykonała za to kawał solidnej roboty w defensywie zbierając z tablic aż 12 piłek. Po raz trzeci z rzędu katastrofalną skuteczność zaprezentowała Jene Morris, która ani razu nie trafiła do kosza. O ile w obronie Amerykanka pomogła zespołowi dość znacząco to w ofensywie nie istniała. - Jestem cierpliwym facetem i liczę na to, że Jene w końcu się odblokuje - podkreślił trener Koziorowicz. Cierpliwość to bardzo dobra cecha. Powinni się w nią uzbroić także kibice, którym póki co pozostaje liczyć na to, że Morris w końcu zacznie trafiać do kosza i potwierdzi recenzje, które zbierała za swoją grę za oceanem, gdzie podkreślano jej predyspozycje strzeleckie. Podsumowując dzisiejsze spotkanie wypada posłużyć się stwierdzeniem trenera Koziorowicza, który powiedział, że "czasami są takie mecze, że nie idzie w ataku. Wtedy wygrywa się obroną". Nic dodać nic ująć.