,

Lista aktualności

Emocje kipiące na parkiecie

W hicie kolejki Wisła Can-Pack odrobinę lepsza od CCC. Krakowianki pokonały "pomarańczowe" po meczu trzymającym w napięciu niemal do ostatniej syreny. Wynik 48:50 wskazuje jak niewielka różnica dzieli dzisiejszych rywali.

,

- Jesteśmy gotowe na walkę od pierwszej do ostatniej syreny. Na pewno stać nas na to, by pokonać Wisłę, choć zdajemy sobie sprawę z tego, że będzie to zadanie bardzo trudne - mówiły przed dzisiejszym meczem dziewczyny z CCC. Pojedynek rozpoczął się od celnego rzutu spod kosza Justyny Jeziornej. Chwilę później z półdystansu odpowiedziała Erin Phillips. Pierwsza kwarta to przewaga krakowianek w strefie podkoszowej. To właśnie z tego sektora boiska Wisła najczęściej punktowała, a także dominowała w walce pod tablicami. CCC nie potrafiło znaleźć recepty na skuteczne poczynania dwóch krakowskich wież - Eweliny Kobryn oraz Janell Burse. Co gorsza, na obwodzie doskonale spisywała się wspomniana Phillips, która do przerwy trafiła trzy z czterech oddanych rzutów za dwa, a do tego dołożyła jeszcze jedną "trójkę". Pierwsze dziesięć minut zakończyło się wygraną Wisły 18:14. W kwarcie numer dwa krakowianki jeszcze powiększyły swoją przewagę i do szatni na przerwę schodziły z dziewięciopunktową zaliczką. - Mamy problemy w strefie podkoszowej, ale jestem przekonany, że po zmianie stron nasze dziewczyny pokażą charakter i zrobią wszystko, aby odrobić straty. Jeżeli będziemy popełniać mniej błędów, zwłaszcza w defensywie, to mecz będzie emocjonujący do samego końca - mówił w przerwie Krzysztof Korsak, prezes CCC. Jego słowa okazały się prorocze. W drugiej połowie podopieczne duetu trenerskiego Krzysztof Koziorowicz - Arkadiusz Rusin spisały się o wiele lepiej niż w pierwszych 20 minutach. Sygnał do natarcia dała Sharnee Zoll pewnie punktując w pierwszej akcji. W kolejnych polkowiczanki imponowały szczelną defensywą, a także skutecznością. Zaczęły lepiej zbierać, dzięki czemu po niecelnych rzutach miały szansę na ponowne próby. Mozolne odrabianie strat przyniosło efekt w postaci remisu na trzy minuty przed końcem kwarty numer trzy. Doprowadziła do niego Amisha Carter punktując spod kosza. Potem polkowiczanki, po celnej "trójce" odpalonej przez Annę Pietrzak objęły prowadzenie, ale w odpowiedzi swój strzelecki kunszt zaprezentowała Katarzyna Krężel, która zdobyła pięć punktów pod rząd i w efekcie pozwoliła swojemu zespołowi za zachowanie dwupunktowego prowadzenia przed rozpoczęciem ostatniej kwarty. W tej, na parkiecie toczyła się prawdziwa wojna, często dochodziło do przepychanek w parterze. Gospodynie przez cały czas goniły wiślaczki. Na 36 sekund przed końcem, po celnych rzucie zza linii 6,75 m Natalii Trofimowej gospodynie traciły do wiślaczek zaledwie trzy punkty. Na siedem sekund przed syreną kończącą mecz na linii rzutów wolnych stanęła Zoll. Za pierwszym razem trafiła, a za drugi sprytnie odbiła piłkę od obręczy, niestety żadnej z koleżanek nie udało się jej zebrać, by wykonać rzut, po którym polkowiczanki mogły wyrównać bądź objąć prowadzenie. W końcówce zabrakło czasu i w efekcie Wisła Can-Pack pokonała CCC dwoma punktami. - W pierwszej połowie defensywa nie była najlepsza w naszym wykonaniu. Po przerwie poprawiliśmy się w tym elemencie. Brakło nam trochę skuteczności, co było wynikiem tego, że rzadko ostatnio graliśmy. Za ambicję i serce zostawione na parkiecie należą się dziewczynom słowa uznania - zakończył Krzysztof Koziorowicz, trener "pomarańczowych".