11.12.2010 13:57, Rozmawiał: Przemysław Soczyński
Krzysztof Szewczyk: Naszą siłą musi być obrona
- Mamy najmłodszy zespół w lidze i młodość ma swoje prawa. Niestety młodzieńcza fantazja czasami zwycięża nad tym, co powinno być - mówi Krzysztof Szewczyk, trener INEI AZS Poznań.
11.12.2010 13:57, Rozmawiał: Przemysław Soczyński
Za nami pierwsza runda Ford Germaz Ekstraklasy. Z 12. spotkań INEA AZS wygrała 4. Jak Pan ocenia postawę swojego zespołu na półmetku rozgrywek?
- Można ją ocenić dwojako. Gdybyśmy wiedzieli przed sezonem, że teraz akurat taki skład będzie, to byśmy cztery zwycięstwa brali w ciemno. Patrząc jednak na to jak graliśmy, jak dziewczyny pracowały, czujemy niedosyt. Chodzi tutaj szczególnie o dwa mecze w Łodzi, które nieszczęśliwie przegraliśmy.
Po jednym ze spotkań mówił Pan, że faza play-off to mrzonki i głównym zadaniem zespołu jest walka o pozostanie w Ford Germaz Ekstraklasie. Podtrzymuje Pan swoje zdanie?
- Najpierw musimy sobie zapewnić utrzymanie, bo wiadomo jakie były założenia przed sezonem. Plany były takie, że miały przyjść trzy zawodniczki z zagranicy o określonej klasie i pod tym względem dobieraliśmy polski zespół. Cały czas z myślą, że będą te trzy zawodniczki z zagranicy. Mamy jeden problem tego zespołu, że jest on bardzo niedoświadczony. Właśnie z powodu braku doświadczenia przegraliśmy te mecze w Łodzi.
Bardzo ważną zawodniczką była Candice Champion. Klub rozstał się jednak z najlepszą snajperką drużyny. Dlaczego Amerykanka nie jest już koszykarką INEI AZS?
- Z Candice był ten problem, że ona miała swoją filozofię koszykówki. O stylu gry zespołu decyduje jednak trener. Ona starała się realizować, to co od niej chcieliśmy, ale przyszedł taki moment, w którym jej styl gry został rozszyfrowany. Trenerzy innych klubów zorientowali się, że jest to zawodniczka kreująca grę głównie pod siebie. Champion gdy już dostanie piłkę, to rzadko ją oddaje. Dopóki nie było podwojeń na niej, to dawała sobie radę. W końcu przyszły mecze, gdzie zaczęły się podwojenia. Ona nie wyciągała wniosków, nie odrzucała piłek, dalej grała w sposób indywidualny. Nie było to z korzyścią dla zespołu. Rozmawialiśmy z nią niemal po każdym meczu, żeby więcej podawała. Dzięki temu byłoby jej łatwiej. Nie chciała tego zrozumieć. W meczu z Toruniem nastąpiła taka kulminacja, gdzie wyjścia były tylko dwa. Albo ona podejmuje decyzję, że jednak spróbuje się zmienić i gra tak ja od niej oczekuję, albo gra dalej tak jej się wydaje, że jest dobrze. Nie była w stanie tego zrozumieć. Nikt nie miał zamiaru trzymać jej tutaj na siłę. Z niewolnika nie ma pracownika.
Zamiast Champion do drużyny dołączyła Chinyere Ukoh. Z tą zawodniczką styl gry zespołu będzie się musiał zmienić.
- "Chi Chi" ma zdecydowanie inny charakter. Nie chodzi tyle o sposób gry. Jest bardziej otwarta. Myślę że ma lepszy kontakt z dziewczynami. Oczywiście nie spodziewamy się, że ona zamiast Candice będzie zdobywać po 16-17 punktów w meczu, bo nie jest w stanie tego dać. Oczekujemy od niej 8-10 punktów, jeśli dołoży do tego tyle samo zbiórek, będziemy bardzo zadowoleni. Z Candice był jeszcze ten problem, że ona słabo broniła. Mieliśmy z tego powodu problem w zespołowej defensywie. Dopóki w ataku szło jej dobrze, to było jeszcze w miarę pozytywnie. Wtedy w obronie reszta dziewczyn była w stanie to nadrobić. Od kiedy ona zaczęła grać w ofensywie tak a nie inaczej, plus do tego doszła jeszcze jej defensywa, no to zupełnie nie kalkulowała nam się taka zawodniczka.
Z Ukoh w składzie większą rolę do spełnienia będą miały polskie koszykarki.
- Powiedziałem dziewczynom, że teraz nie będzie tak jak z Candice. "Chi Chi" w każdym meczu na pewno nie odda po 15-17 rzutów. Z tego powodu wszystkie dostaną więcej pola do popisu. Muszą teraz w ofensywie wziąć większy ciężar gry na siebie. Jeśli każda dołoży te 2-3 punkty więcej, to nam się zbilansują punkty zdobywane przez Champion. Jestem przekonany, że z "Chi Chi" będziemy bronili zdecydowanie lepiej.
Co należy poprawić, żeby Akademiczki wygrywały jeszcze więcej meczów?
- Problemem jest konsekwencja w naszej grze. Wynika to z braku doświadczenia. Nieraz dziewczyny nie wiedzą, że trzeba trochę zwolnić i uspokoić grę. Mamy najmłodszy zespół w lidze i młodość ma swoje prawa. Niestety młodzieńcza fantazja czasami zwycięża nad tym, co powinno być. Często nie potrafimy także przez 40 minut wytrzymać wysokiego tempa w defensywie. Jest tak, że przez trzy kwarty bronimy bardzo dobrze, tracąc po kilkanaście punktów, a przychodzi jedna kwarta i dajemy sobie rzucić 30 punktów. Tutaj jest problem. Cztery mecze wygraliśmy głównie dzięki obronie. Przez większą część tych spotkań broniliśmy bardzo dobrze i przyniosło to efekty. Naszą siłą musi być obrona.
Przed nami druga część rundy zasadniczej. Terminarz rozgrywek chyba sprzyja Pańskiej drużynie?
- Na pewno mamy lepszy kalendarz. Te zespoły, z którymi teoretycznie powinniśmy wygrać mamy u siebie. W każdym ze spotkań będziemy walczyć i zobaczymy co z tego wyjdzie.