,

Lista aktualności

Erin Phillips: Z nadzieją na sukces

- To korzystne dla naszej pewności siebie, że potrafimy wygrać taki mecz po dogrywce. "Zeszło z nas" spore ciśnienie. Musimy dać z siebie wszystko w piątek, z nadzieją na sukces - mówi o rywalizacji z Nadieżdą Orenburg zawodniczka Wisły Can-Pack Kraków, Erin Phillips. Kolejne starcie już w piątek, o godzinie 15:00 ("polskiego" czasu).

,

Piękne kwiaty. Prezent od kibiców za świetny mecz? - Tak, fani są naprawdę mili. Czasem dostaję kwiaty, czekoladki, pluszaki - to bardzo przyjemne. Rajskie życie koszykarki...? - Życie koszykarki z całą pewnością nie jest łatwe. Wydaje się fascynujące, ale jest w nie wliczone również mnóstwo pracy i bólu. (śmiech) Przeciwko Nadieżdzie dowiodłyście, że nie jest łatwo. Jak czujesz się po tym niesamowitym starciu? - Czuję się jak po arcyważnym meczu walki. Czuję się też trochę "poturbowana", ale to jest częścią tej gry. Uprawiam fizyczną koszykówkę, dużo walczyłam "w parterze", więc spodziewałam się tego. Przed nami następne spotkanie w piątek. Mamy trochę czasu na regenerację, ale już nie możemy się doczekać kolejnego meczu. Byłaś rozczarowana, kiedy nie zdobyłyście punktów w ostatniej akcji czwartej kwarty i okazało się, że czeka was dogrywka? - Po prostu wiedziałam, że będziemy grać więcej, a to przecież dobrze! (śmiech) Zawsze przyjemnie jest wygrać w regulaminowym czasie, ale są mecze kiedy trzeba zrobić to w bardziej wymagający sposób, w dogrywce. To korzystne dla naszej pewności siebie. Pokazuje naszą dobrą kondycję i silną psychikę. Przeciwniczki nie były takie "straszne" jak niektórzy je przedstawiali. Becky Hammon nie pograła dużo, a z Tiną Charles też radziłyście sobie w wielu akcjach. - Mnóstwo rozmawiałyśmy o Tinie Charles i o Becky Hammon, przygotowując się do meczu. Kiedy Becky zeszła - a dobrze ją znam - powiedziałam: "Dawaj, oglądałyśmy cię za dużo na wideo!" (śmiech) Ale nie byłam rozczarowana, że już nie grała, bo wiem, że to doskonała zawodniczka. Czas na piątkowe spotkanie - 2:0 i zadowolone wracacie do Krakowa? - Na pewno byłoby miło. Podróż do Orenburga jest koszmarem - mamy cztery loty. Chyba zwiedzimy całą Europę, zanim tam dotrzemy... Jednak to część tego wszystkiego i musimy dać radę. Zwycięstwo w pierwszym meczu sprawia, że "zeszło z nas" spore ciśnienie. Musimy dać z siebie wszystko w piątek, z nadzieją na sukces.