05.02.2011 19:41, Adam Wall
Mecz pod znakiem strefy
Matizol Lider Pruszków ma patent na drużynę Artego Bydgoszcz. W piątej konfrontacji tych zespołów w Ford Germaz Ekstraklasie po raz piąty lepsze okazały się podopieczne Arkadiusza Konieckiego. Bardzo dobre zawody w pruszkowskim zespole zanotowała Adrianne Ross (26 punktów). Z powodu drobnego pokręcenia kostki spotkania nie ukończyła Stephanie Raymond.
05.02.2011 19:41, Adam Wall
- Trzeci sezon rywalizuję z Pruszkowem i trzeci raz nie mogę wygrać z drużyną z tego miasta. To chyba jakieś fatum, zwłaszcza że byliśmy tak blisko sukcesu - od takich słów swoją wypowiedź na pomeczowej konferencji prasowej rozpoczął szkoleniowiec Artego Bydgoszcz, Adam Ziemiński. Jako trener rywalizował z Liderem w 1. Centralnej Lidze Kobie, a później w Ford Germaz Ekstraklasie. Żadnej z siedmiu konfrontacji nie wygrał, w kilku o losach spotkań decydowały detale. W dwóch ostatnich doskonałe zawody rozegrała Adrianne Ross. Amerykanka w barwach pruszkowskiej drużyny debiutowała podczas spotkania w Bydgoszczy, gdzie była jedną z najlepszych zawodniczek swojej drużyny. W Pruszkowie kryta była indywidualnie, niezależnie od sposobu obrony rywalek. W każdej połowie rzuciła jednak 13 punktów. - Była kluczowym zawodnikiem tego meczu. Pociągnęła rywalki w ważnym momencie. Nie tylko rzucała, ale też otwierała koleżankom drogę do kosza, a do tego dobrze broniła. Była naprawdę wszędzie - mówiła po meczu Agnieszka Szott.
Ross najlepiej grała w pierwszej i ostatniej kwarcie. Na początku spotkania poderwała swój zespół, gdy rywali prowadziły już różnicą ośmiu punktów (20:12). Dwukrotnie trafiła spod kosza i raz z dystansu, do tego dołożyła trzy asysty. - Próbowaliśmy kryć Ross na różne sposoby. Niestety jak dostawała piłkę była nie do zatrzymania - przyznał Ziemiński.
Była zawodniczka Inei AZS Poznań kluczowe akcje przeprowadziła także w samej końcówce. Na osiem minut przed końcem Artego prowadziło 51:45, ale w tym czasie oprócz Ross ważne akcje przeprowadziła Katarzyna Bednarczyk. Najpierw trafiła za trzy, a chwilę później z półdystansu. Lider wyszedł wówczas na prowadzenie 57:55. Bednarczyk spotkania jednak nie dokończyła, bo bardzo szybko (w niespełna 11 minut) złapała pięć przewinień. Wtedy ciężar zdobywania punktów ponownie wzięła na swoje barki Ross, która trafiła trzy rzuty na przestrzeni dwóch minut. - Adrianna była zawodniczką, przełamującą rywala - przyznał po meczu szkoleniowiec Lidera Arkadiusz Koniecki.
Z powodu kontuzji stawu skokowego zawodów, podobnie jak podczas meczu w Bydgoszczy, nie ukończyła obwodowa Artego Stephanie Raymond. - To już jest takie nawykowe pokręcanie kostek. Podczas spotkania w Bydgoszczy miało to większe znaczenie. Na szczęście ta kontuzja nie wydaje się już tak groźna - wyjaśnił Ziemiński.
Po dwutygodniowej przerwie na boisko powróciła Aleksandra Chomać. Środkowa Lidera spędziła na boisku niecałe 4 minuty, w tym czasie zdobywając 2 punkty i notując dwie straty. - Praktycznie nie trenowała z nami od swojego ostatniego meczu, dlatego grała tak krótko - tłumaczył Koniecki.
- Grałyśmy fajną koszykówkę niemal przez całe zawody. Niestety przy tak wyrównanej końcówce o końcowym wyniku decydują detale, a my popełniliśmy zbyt dużo strat - analizowała Szkott, która okazała się najskuteczniejszą zawodniczką swojego zespołu (17 pkt, 8 zbiórek i 9 wymuszonych fauli).
- Wygrałyśmy walkę na tablicach, przy dobrym procencie za dwa punkty. Szkoda tylko, że przegrałyśmy mecz - dodała Monika Sibora.
- To było spotkanie dwóch drużyn o podobnym potencjale. Na boisku było widać, że obie strony przygotowały się do zawodów bardzo dobrze. Cieszę się, że na koniec mój zespół okazał się lepszy. Wszystkie dziewczyny zasłużyły na słowa uznania po tym meczu - podsumował zawody Koniecki.
Dla Lidera była to czwarta wygrana z rzędu w Ford Germaz Ekstraklase. Pruszkowianki praktycznie zapewniły sobie miejsce w czołowej szóstce rozgrywek, a następne zawody rozegrają dopiero pod koniec lutego. - W nagrodę za tak dobre wyniki dziewczyny będą miały trzy dni wolnego - obiecał Koniecki.
- Pruszków mocno przygotowuje się do play-off, to widać. Mam nadzieję, że znajdzie się tam i mój zespół. Na razie jesteśmy na dobrej drodze, bo nasi najgroźniejsi rywale tracili punkty. Z naszych kalkulacji wynika, że jedna wygrana zapewni nam miejsce w ósemce. Oby stało się to już podczas następnego spotkania z Uteksem Row Rybnik - zakończył Ziemiński.