12.03.2011 20:01, Przemysław Smykała
Widzew bez kompleksów
Ostatnia kolejka nie przyniosła niespodzianki w Łodzi, gdyż zdecydowanie wyżej notowane i faworyzowane przed spotkaniem wiślaczki, pokonały Widzew i zakończyły sezon zasadniczy z jedynie dwoma przegranymi meczami.
12.03.2011 20:01, Przemysław Smykała
Przed meczem gospodynie musiały obawiać się nie tylko Wisły Can-Pack Kraków, ale i... samych siebie, gdyż plaga urazów, kontuzji u miejscowych wzrosła o Joannę Górzyńską-Szymczak, dodatkowo nadal niedysponowana była Anna Tondel (uraz ręki), Olga Żytomirska grała na dobrą sprawę z kontuzją a Lidia Kopczyk czeka na operację więzadeł krzyżowych (życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!). Wydawać by się mogło, że w tej sytuacji Wisła bez większego wysiłku pokona łodzianki na ich terenie, właśnie, wydawać by się mogło...
Początek meczu należał do gości z Krakowa, ale już po paru chwilach w garść wzięły się łodzianki. Jeszcze do stanu 9-9 trwała zażarta walka. Potem koncertowo, wręcz seriami, punkty zdobywała głównie Aleksandra Pawlak z pomocą bardzo solidnie dzisiaj grającej Elizy Gołumbiewskiej i małe zdziwienie na twarzach przyjezdnych, bo na tablicy wyników... 20-9 dla Widzewa! Wisła Can-Pack zdołała odrobić nieco strat, w szeregach koszykarek spod znaku "Białej Gwiazdy" brylowała przede wszystkim Katarzyna Krężel. Pierwsza kwarta, nieco sensacyjnie, dla Widzewa 20-12.
Druga odsłona meczu to fenomenalny wręcz początek Wisły. Serię 0-12 przerwał dopiero time-outem na żądanie trener Widzewa - Miodrag Gajic. Zdecydowanie dobry ruch trenera łodzianek, gdyż po tym zimnym prysznicu jego podopieczne przebudziły się i zaczęły grać podobnie jak w I kwarcie. Gra była bardzo wyrównana, choć pod deskami Wisła panowała niepodzielnie, mając w składzie takie "wieże" jak Yelena Leuchanka czy Magdalena Leciejewska. Ciężko zliczyć kto próbował kryć pod koszem silną fizycznie Leuchankę, gdyż momentami przy tej zawodniczce były 2-3 widzewianki. Trzeba przyznać, że trener Widzewa naprawdę przygotował świetnie taktycznie swoje podopieczne na ten mecz i mimo absencji i deficytu w warunkach fizycznych, łodzianki broniły bardzo ambitnie i mądrze. Wynikiem tego były problemy Wisły z beniaminkiem z Łodzi. Widzew dzięki równej, dobrej grze praktycznie każdej grającej dziś zawodniczki schodził na przerwę z kosmetycznym prowadzeniem 39-38.
Po przerwie do "roboty" wzięła się Wisła Can-Pack. Inna sprawa, że z łodzianek po prostu z każdą minutą schodziło powietrze, Kenig, Pawlak czy Gołumbiewska grały praktycznie przez cały mecz a jako taka rotacja była możliwa tylko na "niższych" pozycjach. Wisła Can-Pack od początku III kwarty zaczęła agresywniej bronić, co w połączeniu ze zmęczeniem materiału w Widzewie, dało gościom kilka oczek cennej przewagi. Grę na swe barki w tej części meczu wzięły na siebie Jelavić i Leciejewska. Łodzianki punktowały tylko za sprawą Katarzyny Kenig i Elizy Gołumbiewskiej a cały dorobek miejscowych to zaledwie 9 oczek przy 15-stu Wisły. Po tej kwarcie Wisła prowadziła 53-48.
Ostatnia "ćwiartka" zawodów to... Gunta Basko. Rzucająca w barwach krakowianek zdobyła w tej części gry aż 7 z 9-ciu punktów w całym meczu i wydatnie pozwoliła "odskoczyć" swojej drużynie na około 10 oczek. Widzewianki próbowały jeszcze ambitnie odrabiać straty, niesione dopingiem licznie przybyłej widowni (wśród której można było zaobserwować wiele znanych twarzy ze świata polityki i sportu), ale zmęczenie i wąski skład dały o sobie znać. Co ciekawe kibice Widzewa co rusz manifestowali swoje zainteresowanie budową... stadionu piłkarskiego dla swojej drużyny. Mecz obfitował przede wszystkim w walkę, świetną obronę z obu stron. Wielkie brawa należą się obu drużynom za widowisko na naprawdę wysokim poziomie, Widzew nie musi się wstydzić tej porażki, wszystkie zawodniczki tego klubu zagrały dziś na przysłowiowego "maxa", zaś Wisła zasłużenie wywiozła z Łodzi dwa pkt, będąc drużyną lepszą, ale na pewno łatwo jej to nie przyszło, gdyż beniaminek postawił poprzeczkę wysoko.
Po meczu trener gości - Jose Hernandez, docenił zaangażowanie łodzianek, przyznając jednocześnie że w takich spotkaniach, gdzie gra się o nic, czasem ciężej o motywację do gry, a osłabienia przeciwnika nie zawsze muszą się uwidocznić na parkiecie, czego dziś byliśmy świadkami, pochwalił świetną defensywę swoich koszykarek po przerwie. Trener Miodrag Gajic złożył gratulacje na ręce trenera Wisły Can-Pack Kraków, następnie podziękował swoim podopiecznym za walkę, zaangażowanie i serce do gry, co cenne - nie próbował szukać wymówki do porażki na bazie ciężkiej sytuacji kadrowej.