19.03.2011 19:36, Przemysław Smykała
Bezpieczniej w Łodzi
Widzew pokonał bezpośredniego rywala w walce o utrzymanie się w lidze - INEĘ AZS Poznań, dzięki czemu beniaminek Ford Germaz Ekstraklasy może być już teoretycznie pewien utrzymania i gry w elicie w sezonie kolejnym. Spotkanie było dość emocjonujące, nie brakowało przede wszystkim walki, ale i dobrej koszykówki.
19.03.2011 19:36, Przemysław Smykała
Widzew do tego spotkania podchodził z większym dystansem - wiadomo wszak było, iż sytuacja w tabeli jest całkiem komfortowa i tylko gra na całkowitym luzie, tak jak było to w spotkaniu z Wisłą Can-Pack Kraków, da wymierne efekty. Dodatkowo łódzka ławka nieco się rozmnożyła, gdyż do gry po różnorakich zdrowotnych perypetiach powróciły Joanna Górzyńska-Szymczak i Olga Żytomirska (grała co prawda z Wisłą Can-Pack, ale bardzo krótko). Dodatkowo, jak się potem okazało, na własne życzenie zagrała kolejna koszykarka, o czym szerzej w dalszej części relacji z Łodzi.
Początek, jak i generalnie cały mecz, bardzo nerwowy z obu stron. Jednak nieco lepiej w tych nerwowych realiach spisywały się przyjezdne z Poznania, które dzięki skutecznym akcjom m.in. Weroniki Idczak, szybko wyszły na prowadzenie 7-2. Sygnał do odrabiania strat dała skutecznie wykonywanymi rzutami wolnymi Olga Żytomirska, dzielnie wspierana przez punktującą Małgorzatę Chomicką. Jednak po drugiej stronie, w ekipie gości, nie do zatrzymania stała się nagle Brittany Gilliam i to dzięki jej 6-ciu oczkom pod koniec kwarty, AZS utrzymywał prowadzenie do stanu 17-14. Potem drugi bieg wrzucił "Kangur", czyli popularna Katarzyna Kenig, dzięki jej akcjom to Widzew prowadził po 1. kwarcie 18-17.
Druga odsłona gry to pojedynek strzelecki Olgi Żytomirskiej z Weroniką Idczak. Obie zawodniczki w tej części gry zdecydowanie brały jej ciężar na swoje barki i były osobami, do których najczęściej w newralgicznych momentach kierowano piłkę. Pod koniec kwarty uaktywniła się dobrze znana w Łodzi Agnieszka Makowska, ale końcówka tej odsłony to już popisowa "trójka" Olgi Żytomirskiej i odpowiedź w ostatniej sekundzie niezawodnej dziś w szeregach gości - Idczak. Stan gry jednak nie uległ zmianie, kwarta remisowa, więc i przewaga nie drgnęła - Widzew schodził na przerwę prowadząc 38-37.
Po przerwie byliśmy świadkami widoku, który rzadko spotykany jest na damskich parkietach. Otóż na własną prośbę, by wspomóc koleżanki, na parkiet wyszła kontuzjowana (bądź co bądź z opatrunkiem na lewej ręce) Agnieszka Tondel! Wyszła i od razu dała o sobie znać, niemiłosiernie dokuczając swoją obecnością zawodniczkom w niebieskich trykotach (w takich grała dziś INEA). Nie była jednak osamotniona w swoich poczynaniach, bo dzielnie wspierała ją waleczna i skuteczna Olga Żytomirska a na deskach dwoiła się i troiła Kenig. Poznanianki straciły nieco impetu na początku III kwarty i musiały gonić wynik od stanu 48-39. Zdołały zniwelować straty do wyniki 50-45, po skutecznej akcji Joanny Kędzi, potem jeszcze było 55-51, następnie w 9 min. kwarty "trójką" popisała się Kenig, ale szybka odpowiedź Gilliam oraz Idczak i przewaga łodzianek po III kwarcie nadal nie dawała odpowiedzi na pytanie - kto wygra mecz, mimo że miejscowi kibice wielokrotnie podczas meczu sami zadawali sobie to pytanie i rzecz jasna odpowiedź brzmiała "Widzew!".
IV "ćwiartka" zaczęła się od stanu 60-55. Dobry początek i lekki oddech dała swojej drużynie Kamila Trojanowska, która powiększyła przewagę do 6-ciu oczek i w 6 min., po jej kolejnym celnym rzucie, na tablicy wyników wynik brzmiał 66-57. Wtedy za 3 huknęła Agnieszka Makowska, dając nadzieję swojej drużynie na jeszcze "coś" w tym meczu. INEA jednak nie miała w swoich szeregach "tego coś". Oczywiście nie do przecenienia była postawa świetnej Idczak czy solidnej Gilliam, ale w kluczowych momentach "tym czymś" robiącym różnicę w tym meczu była Olga Żytomirska. Podkoszowa Widzewa nie pomyliła się przy wykonywanych w 8 min. wolnych, dzięki czemu podopieczne Miodraga Gajicia odskoczyły przeciwniczkom na 9 pkt. przewagi (69-60), a nerwowo chcące odrobić stratę poznanianki, skarciła skuteczną kontrą Joanna Górzyńska-Szymczak. Do końca meczu trwała już tylko walka o końcowy rezultat i zmniejszenie przewagi Widzewa, ale ta nie zmieniła się nadto. Szymczak-Górzyńska celnie wykonywanymi wolnymi ustaliła wynik na 74-65 dla Widzewa i to łodzianki po końcowej syrenie mogły cieszyć się ze zdobycia 2-óch pkt. w tabeli.
Po meczu, na konferencji prasowej, nie byliśmy świadkami jakkolwiek olśniewających puent dotyczących tegoż meczu. Obaj trenerzy swoich ekip zgodnie przyznali, że to Widzew był tego dnia drużyną lepszą.