26.03.2011 16:55, Konrad Kaptur
CCC zrobiło pierwszy krok w drodze do finału
Po meczu, który w regulaminowym czasie gry ociekał emocjami, polkowiczanki pokonały akademiczki z Gorzowa. W dogrywce polkowiczanki zdemolowały rywalki rzucając im 21 punktów, a tracąc zaledwie 3. Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem CCC 82:64.
26.03.2011 16:55, Konrad Kaptur
Dla polkowiczanek pojedynki z akademiczkami z Gorzowa zawsze są meczami wyjątkowymi. Wyzwalają zaangażowanie, które sprawia, że na parkiecie aż kipi od emocji. Było pewne, że dzisiejsza potyczka będzie przyprawiało fanów obydwu drużyn o palpitację serca. Tym bardziej, że podopieczne duetu trenerskiego Krzysztof Koziorowicz/Arkadiusz Rusin miały wiele powodów ku temu, by wziąć rewanż za porażki na tym samym etapie rozgrywek, poniesione przed rokiem oraz przed dwoma laty.
- Gorzów jest w tym sezonie trochę słabszy niż poprzednio, ale to ciągle bardzo mocny, groźny zespół, potrafiący pokonać każdego. Transfery, które poczyniły akademiczki okazały się bardzo udane i na pewno o zwycięstwo będzie dziś bardzo trudno - mówił przed pierwszą syreną Krzysztof Korsak, prezes CCC.
Początek nie wskazywał na to, że polkowiczanki mogą mieć jakiekolwiek problemy z pokonaniem KSSSE AZS PWSZ. Po niespełna dwóch minutach było 6:0 dla gospodyń i trener Dariusz Maciejewski został zmuszony do wzięcia czasu. Przyniosło to efekt, bo jego podopieczne zaczęły grać nieco lepiej, dzięki czemu pierwsza kwarta zakończyła się ich dwupunktową wygraną. Na początku kwarty numer dwa akcją "2+1" popisała się Tangela Smith i CCC objęło prowadzenie 16:15. Po chwili "trójkę" odpaliła Izabela Piekarska i ponownie na dwupunktowe prowadzenie wyszła ekipa gości. To był jednak ostatni moment w pierwszej połowie, w którym CCC przegrywało. Po kapitalnych akcjach Sharnee Zoll, która nie tylko efektownie i niekonwencjonalnie rozgrywała, ale także skutecznie punktowała oraz była nie do zatrzymania w walce o... zbiórki, których filigranowa rozgrywająca z Polkowic do przerwy uzbierała aż cztery, ustępując w tym elemencie w swojej drużynie jedynie Amishy Carter, która zaliczyła ich pięć. W pierwszych 20 minutach gry akademiczki popełniały dużą ilość błędów - zanotowały siedem strat, a na domiar złego miały fatalną, bo zaledwie 25-procentową skuteczność w rzutach za dwa. Co gorsza trafiły ledwie dwa z siedmiu rzutów zza linii 6,75 m. Nic dziwnego, że polkowiczanki schodziły do szatni na przerwę przy ośmiopunktowej przewadze.
Po zmianie stron akademiczki wyciągnęły wnioski z przebiegu pierwszej połowy i zaczęły grać o niebo lepiej. To przełożyło się na topniejącą przewagę gospodyń, która po 26 minutach gry i dwóch celnych rzutach osobistych Justyny Żurowskiej, wynosiła zaledwie dwa "oczka". Na szczęście dla "pomarańczowych" próbkę swoich umiejętności dała Valerija Musina, a odpornością psychiczną popisała się Małgorzata Babicka, która trafiła równo z syreną i przed ostatnią odsłoną CCC prowadziło pięcioma punktami. Ostatnia kwartę rozpoczęła od celnej "trójki" Musina. Wówczas jednak rozpoczął się jednoosobowy show Samanthy Richards, która grała jak w transie kończąc kolejne akcje swojego zespołu i wyprowadzając go w końcówce na jednopunktowe prowadzenie - 55:54. Ostatnie kilkadziesiąt sekund obfitowało w wydarzenia niebywałe. Najpierw, przy prowadzeniu CCC 59:56 dziecinny błąd popełniła Musina, tracąc piłkę, potem Lyndra Weaver doprowadziła do wyrównania, a w odpowiedzi do kosza rywalek trafiła niezawodna w takich sytuacjach Natalia Trofimowa. Przy stanie 61:59 nastąpił kolejny błysk geniuszu Samanthy Richards. Filigranowa Australijka trafiła z nieprawdopodobnej pozycji niemal równo z syreną i do wyłonienia zwycięzcy dzisiejszej batalii konieczne było rozegranie dogrywki. W tej CCC zaczęło od mocnego uderzenia, kończące celnymi rzutami dwie pierwsze akcje. Następnie, gdy za pięć przewinień plac gry musiała opuścić Weaver, a kostkę wykręciła Richards "pomarańczowe" stopniowo powiększały przewagę i ostatecznie wygrały 82:64. W serii do trzech zwycięstw CCC prowadzi 1:0. W niedzielę, o 17.45 w Polkowicach mecz numer dwa.