,

Lista aktualności

Eugeniusz Torchała: Proporcje i marzenia

Przeglądając składy poszczególnych drużyn występujących w bieżącym sezonie w Ford Germaz Ekstraklasie nie można nie zauważyć grona zawodniczek zagranicznych, które są w przeważającej większości liderkami swych zespołów. Zazwyczaj świetnie zaadoptowały się wśród nowych koleżanek i ambitnie walczą na parkiecie o ligowe punkty oraz…pieniądze.

,

Aktualnie gra w polskich zespołach kobiecych łącznie 38 zawodniczek zagranicznych, w tym aż 20 Amerykanek. Są jeszcze Litwinki, Czeszki, Serbki, Słowenka, Estonka, Rosjanka, Białorusinka, Bośniaczka, a także Brazylijka i dwie Chinki. Większość ekip nie ma problemu z przepisem nakazującym przebywanie na parkiecie co najmniej jednej Polki. Poza, oczywiście, Wisłą Can-Pack Kraków i Lotosem Gdynia, gdzie występuje po sześć cudzoziemek. Proces angażowania w polskiej koszykówce zawodniczek z obcych krajów zapoczątkował na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Mieczysław Krawczyk, dzisiejszy prezes Lotosu, wówczas działacz gdańskiej Spójni. Z Francji – ku zaskoczeniu władz administracyjnych i kierownictwa Polskiego Związku Koszykówki - sprowadził on do Polski Catherine Malfois, reprezentantkę kraju nad Sekwaną. To była prawdziwa sensacja. Jak to udało się Krawczykowi, on tylko wie najlepiej. W każdym razie Francuzka z pewnością miała przemożny wkład w sukcesy wrzeszczańskiego klubu, który przed laty był sztandarem wybrzeżowej, żeńskiej koszykówki, a do hali przy ul. Słowackiego waliły tłumy kibiców. Dziś także cudzoziemki stanowią o sile swych drużyn, choć nie zawsze menedżerom sportowym (ma rację trener - redaktor - eksagent Mirosław Noculak, że takich speców wciąż brakuje w profesjonalnych klubach) oraz szkoleniowcom udaje się trafić w dziesiątkę. Zamiast więc niepotrzebnie tracić środki na zakupy w „ciemno” ufając chcącym zarobić, nie zawsze uczciwie, agentom lub raczej reprezentantom ich interesów w Polsce, warto oprzeć się na wiedzy prawdziwych fachowców. Unikniemy wtedy błędów (wszystkich pomyłek wykluczyć się nie da) i trafnie wydamy z trudem pozyskiwane pieniądze. Był taki okres, kiedy to nasze młode bardzo utalentowane koszykarki wyjeżdżały za ocean nie tylko pobierać nauki, ale i doskonalić umiejętności koszykarskie. W swoim czasie wybrały się do USA m.in. Małgorzata Raubo, Marta Szumska, Agnieszka Wójtowicz… Powszechnie liczono na ich powrót i zastrzyk świeżej krwi dla reprezentacji narodowej. Nic jednak z tego nie wyszło, zaś te które pozostały w kraju wywalczyły…mistrzostwo Europy. Czyżby tamte eskapady, to podróże w ciemno? Dziś na szczęście świat dla nas stał się bardziej otwarty. Kilka reprezentantek kraju występuje (lub występowało) w wielu klubach zagranicznych, ba – nawet w WNBA. Niestety, wyniku sprzed lat nie udało się powtórzyć, ale jest jeszcze nadzieja. Wszak eliminacje do ME nie zakończone i pozostała jedyna szansa na awans do przyszłorocznych mistrzostw kontynentu. Liga jest zawsze kuźnią talentów i obrazem sportowej rywalizacji. Jej poziom rozgrywek powinien nadawać znamiona wartości i siłę kadry narodowej. Jeżeli rozsądne proporcje pomiędzy zatrudnianiem – podkreślam - dobrych zawodniczek z zagranicy a szkoleniem i wykorzystywaniem w grze rodzimych koszykarek pozostaną w granicach rozsądku, wówczas znów powrócimy do europejskiej elity. I niech to pozostanie realnym marzeniem na rok 2007!