Lista aktualności

Ostatni blog

Witam po długiej przerwie nie pisania. I od razu na wstępie zaznaczam, że może wpis będzie przydługi, ale na usprawiedliwienie dodam, że... niestety OSTATNI!

Tyle było tych "ostatnich razów" w poprzednim sezonie 2010/2011 (ostatni rzut, ostatni punkt, ostatni faul, ostatni trening, ostatni mecz itd.), że ten "ostatni - ostatni" zostawiłam sobie na kolejny sezon. I tak powstaje "ostatni wpis na blogu". Zakończyłam swoją ponad 20-letnią karierę sportową, a w tym około 15-letnią karierę na parkietach ekstraklasy. Troszkę się tego uzbierało, a najlepiej poinformowało mnie o tym moje ciało, które zaczęło ostatnimi latami się ze mną kłócić. Niczym w reklamie Neostrady... Rozum mówił co innego, i Serce co innego... a TRÓJECZKI z przodu nie dało się już wymazać! Niestety!!! A jeżeli nawet udawało mi się wyciszyć swoje dolegliwości fizyczne (za pomocą leków, diety, czy cudotwórczych rąk masażystów - fizjoterapeutów), to z przekąsem przypominały mi "życzliwe" koleżanki z zespołu, że mój czas nadszedł! "Mamusię" jeszcze dałam radę znieść, ale kiedy zaczęły wołać do mnie "abuela", "grandma", czyli BABCIA - to już było przegięcie!!! Tym razem zbuntowało się nie tylko serduszko, ale i rozumek!!! :) Także... przyszedł czas na emeryturkę! :)))))) Sportowo spełniona jestem... prawie, bo zabrakło mi niewiele. Raptem jednego choćby krążka z podium w rozgrywkach seniorskich, i jednego choćby powołania do kadry seniorek. Ale, możecie mi wierzyć lub nie, chwile jakie przeżyłam w ostatnim sezonie w ARTEGO BYDGOSZCZ zrekompensowały te małe braki. Feta na ostatnim moim meczu, a przede wszystkim uhonorowanie mojej kariery podwieszeniem koszulki w hali na Chemiku, i zastrzeżenie numeru 34, są wydarzeniami o jakich nie śniłam. Szczęściem mogę nazwać fakt, że na koniec spotkałam tak fantastycznych ludzi jak Pan Waldek Kotecki, Jarek Kotewicz, czy trenerzy Adam Ziemiński i Piotr Kulpeksza oraz dziewczyny - których nie wymienię po kolei, ale wy wiecie laseczki... sprawili, że poczułam się doceniona i spełniona!!! DZIĘKI SERDECZNE!!!! Teraz nadszedł czas odpoczynku, wyciszenia, i spełniania się w życiu poza koszykówką. Pomysłów w głowie co niemiara, i dobrze, bo gorzej by było, gdybym ich nie miała! Ale zdradzać wam ich nie będę, bo nie wiem, który z nich "wypali". Wszystkie prawie są związane ze sportem, a niektóre bezpośrednio z koszykówką. Jak powiedział Boguś Linda... ja tu (...) jeszcze wrócę!!! hahahaha Obiecuję, że nie dam o sobie zapomnieć... Sezon 2011/2012 rozpoczął się w ten weekend. Nareszcie, bo sezon ogórkowy trwa długo i nie jest tak atrakcyjny jak rozgrywki. Jako pierwszoroczniakowy kibic przekonałam się o tym na własnej skórze. Jako zawodniczka też nie mogłam się doczekać pierwszego meczu, ale z zupełnie innych powodów. Człowiek miał serdecznie dosyć okresu przygotowawczego, i związanych z tym zakwasów - od wydawałoby się, wiecznego biegania w terenie! Także pierwsze spotkania Ford Germaz Ekstraklasy mamy za sobą i już wiemy, że podobnie jak w zeszłym sezonie, liga będzie bardzo ciekawa, gdzie każdy może wygrać z każdym. Bliski niespodzianki był odbudowany zespół ŁKS-u, który do przerwy prowadził z CCC Polkowice. Rozluźnienie po przerwie spowodowało, że zespół z Polkowic odskoczył bezpiecznie i do końca utrzymał prowadzenie. Ostatecznie łodzianki przegrały 9 punktami. Bardzo interesujący mecz obejrzeli kibice w Bydgoszczy (w tym i ja), gdzie wynik do ostatniego gwizdka był nieprzewidywalny. Szczęścia niestety zabrakło drużynie ARTEGO, które jednym punktem przegrały z ROW-em Rybnik. Dziewczyny... pierwsze koty za płoty!!! Głowa do góry i zaczynamy wygrywać - to taka mała prywata, w końcu blog jest mój!!! Przebudowany zespół z Gorzowa wywalczył zwycięstwo na ciężkim pruszkowskim terenie, a Toruń z osłabionym kontuzjami Poznaniem. Mam do końca nadzieję, że zespół z Brzegu nie wycofa się z ligi i nie będziemy mięli, jak co roku, okienka. Zagranicznych zawodniczek w tym sezonie jest mnóstwo, dlatego na podkreślenie zasługuje fakt, że bydgoski zespół zbudowany został na Polkach. Aż przyjemnie będzie przyjeżdżać na jego mecze. Na koniec jeszcze raz chcę podziękować za fantastyczne przeżycia związane z koszykówką. Zwłaszcza kibicom, których sympatię odczuwałam na każdym kroku. Dopingowali mnie z całej Polski, ale szczególnie bliscy memu sercu są ekipy z Poznania (z Kulą na czele), z Torunia, Rybnika i Bydgoszczy. Zawsze mięli dla mnie przygotowane niespodzianki, które cieszyły szczególnie dziewczyny z zespołu. Słodkie i szybko znikające. Ale najważniejsze były ciepłe słowa i uznanie z ich strony!!! Jeszcze raz wielkie DZIĘKI!!! Dziękuję za wsparcie całej mojej rodzince: Mamie – za to, że dopóki odległość była niewielka, kibicowała mi na każdym meczu; Siostrze – zwanej „mañana”, za próby zrozumienia koszykówki i dopingowanie nawet na wyjazdach; Teściom – ojcu za poparcie i zawsze dobre słowa, a mamie, że nie dostała zawału na meczach, na których była; Olce i Łukaszowi – że byli ze mną na dobre i na złe! Szczególne podziękowania dla najwierniejszego z wiernych... mojego męża Artura, który był i dopingował mnie na prawie wszystkich meczach! Był przez te lata wsparciem w smutnych i trudnych chwilach, i dodatkową radością w chwilach euforii!!! Dzięki kochanie za zrozumienie i uwielbienie!!! Dziewczyny - powodzenia, Kibice – trzymać kciuki, Działacze – pamiętajcie o zawodniczkach, Trenerzy – grajcie Polkami!!! Życie zaczyna się po trzydziestce... w moim przypadku po 35!!!!