,

Lista aktualności

Paweł Szatkowski: Świąteczna, zdrowa polemika

Nie ma nic złego w tym, że w naszej lidze grają zawodniczki zagraniczne. To nie tylko podnosi poziom całej ligi, ale także na pewno nie cierpi na tym widowisko. Każdy na pewno chce przyjść zobaczyć gwiazdy, o których nie dawno słyszało się z gazet, telewizji, czy innych środków masowego przekazu. Prezesi wydają spore pieniądze, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom coraz bardziej wybrednych kibiców koszykówki.

,

Cały problem, jeśli można o takim mówić, zagranicznych koszykarek tkwi nie w tym, że coraz częściej wstępują w szeregi polskich zespołów. W końcu ich winą nie jest to skąd pochodzą, podobnie jak ich wysoki poziom koszykarski. Moim zdaniem, wszystko zależy od przewidywalności i umiejętności trenerskich! Ci szkoleniowcy, którzy myślą o przyszłości, korzystają z lepszych koszykarek, na przykład amerykańskich, nie tylko w trakcie ligowych zmagań, ale także na treningach, by ich młodsze i mniej doświadczone zawodniczki miały od kogo się uczyć i kogo podpatrywać. Początkowo, głównie na zachętę, grają meczowe "ogony" by z meczu na mecz, z kolejki na kolejkę, a nawet sezonu na sezon, stać się czołowymi zawodniczkami swoich drużyn. Przykłady? Najbardziej „sztandarowym” na pewno jest umiejętne rozwijanie przez Krzysztofa Koziorowicza Magdaleny Leciejewskiej. „Lecia” na pewno nie jest ewenementem. Nie bez powodu tyle sezonów w Gorzowie Wielkopolskim spędziła pod okiem trenera Maciejewskiego Justyna Żurowska. Można tak wymieniać i wymieniać. Wiadomo, że znajdą się i przykłady przeciwne, gdzie kariera nie potoczyła się po myśli. Nie można jednak wszędzie liczyć na stuprocentową skuteczność! Wyjazdy za granicę? A czemu nie! Jeśli oczywiście w Polsce są dobre podstawy do tego, by rozwijać karierę i są ku temu dobre warunki, to można iść śladami Żurowskiej i innych jej podobnych. Na pewno nie narzeka też Agnieszka Bibrzycka. Swego czasu, wieloletnia zawodniczka gdyńskiego Lotosu, obecnie zawodniczka Spartaka Moskwa, w przerwie europejskich rozgrywek, walczy na parkietach WNBA. I z roku na rok jest coraz lepsza… Temat agentów, to na pewno studnia bez dna. Można o nich pisać i pisać. Na czym polega ich zawód i czym tak w zasadzie się zajmują? Ano na tym, że pośredniczą w podpisywaniu kontraktów na linii zawodnik – klub. Jaki mają w tym cel? Oczywiście zarobienie pieniędzy! Wiadoma sprawa, że często starają się użyć rozmaitych środków, by ich gracz znalazł się w składzie jakiejś drużyny. Ale czy czasem to nie trenerzy są tymi fachowcami, którzy muszą ocenić przydatność do składu? A agenci … Większość prezesów jak i szkoleniowców można by rzec, że znają się z agentami "jak łyse konie". W końcu każdy okres przygotowawczy, czy początki sezonu to nieustające telefony i negocjacje. Nie mam za to cienia wątpliwości, że menedżerowie sportowi w profesjonalnych klubach koszykarskich są brakującym ogniwem. Z pewnością podnieśliby oni standard funkcjonowania drużyny. Odpowiedź na pytanie czemu powrócić do europejskiej elity będzie nam niezmiernie ciężko… jest dość prosta. Małgorzata Dydek, mimo cały czas bardzo wysokiej dyspozycji, prawdopodobnie najlepsze lata gry ma już za sobą. A wiadomo, że jest to filar reprezentacji praktycznie na chwilę obecną nie do zastąpienia. Poza tym, co należy pochwalić, trener Koziorowicz zdecydował się wprowadzić do składu nowy, świeży garnitur koszykarek, które mają się ogrywać na poziomie reprezentacyjnym. Już teraz pokazały one charyzmę i kawałek dobrej koszykówki, a jeśli nadal będą się rozwijać i ominą je kontuzje, w niedalekiej przyszłości mamy szanse stać się bardzo silnym zespołem nie tylko na skalę europejską. Już teraz śmiało można powiedzieć, że ta reprezentacja ma swój styl, który mozolnie kształtowany jest przez cierpliwych trenerów. Wystarczy teraz zacierać ręce i trzymać kciuki, a za parę lat…