08.10.2011 18:12, Dariusz Witkowski
Pierwsze zwycięstwo stało się faktem
Kolejny mecz i nerwy w końcówce. Tym razem po 40 minutach ze zwycięstwa mogły cieszyć się zawodniczki Artego, które pokonały na własnym parkiecie Widzew Łódź 73:61.
08.10.2011 18:12, Dariusz Witkowski
Spotkanie było bardzo ważne dla gospodyń, które po dwóch porażkach w następnych kolejkach trafiają na bardzo silne drużyny Lotosu Gdynia i CCC Polkowice. Lepiej w mecz weszły jednak przyjezdne. Od początku postawiły trudne warunki i uzyskały przewagę, która w 6. minucie wynosiła 8 punktów. Walczące koszykarki Artego nie pozwoliły na jej powiększenie. Po wolnych Kułagi, zbiórce Jimenez w ataku i skutecznej dobitce zrobiło się po 14.
Po raz pierwszy wynik dla Artego był korzystny w 13. minucie meczu po "dwójce" Agnieszki Szott. Od tej pory obie drużyny grały praktycznie kosz za kosz, a największe emocje były w czwartej kwarcie. Cztery faule na koncie miała Leona Jankowska, która musiała grać bardzo asekuracyjnie, co przy typowym meczu walki jest bardzo trudne do osiągnięcia. Po trójce Mowlik w 35 minucie meczu zrobiło się 62:56 dla gospodyń. Każdy kto myślał, że mecz jest rozstrzygnięty bardzo się mylił. Czas dla trenera Piotra Neydera okazał się skuteczny. Widzewianki doszły rywalki na jeden punkt, 62:61. Od tej pory łodzianki przestały grać skutecznie. Za piąty faul boisko musiała opuścić Jankowska, a bez kluczowej zawodniczki przyjezdnym ciężko było cokolwiek wskórać. - Graliśmy mało skutecznie na postawioną nam obronę. Bydgoszcz zaczęła grać, miała przewagę fauli i w stu procentach to wykorzystała - relacjonował szkoleniowiec Widzewa Łódź. W ostatnich trzech minutach koszykarki Artego aż sześciokrotnie stawały na linii rzutów osobistych zamieniając to na 11 punktów.
- Dzisiejszy mecz trzeba było wygrać, a wiadomo co jest jak się bardzo chce. Widzewianki postawiły nam trudne warunki. Właśnie w tej czwartej kwarcie mieliśmy duży kłopot, bo do jej połowy wynik nie był jeszcze rozstrzygnięty. Cieszymy się z wygranej chociaż styl nie był do końca taki, jaki byśmy sobie życzyli, ale po tych dwóch przegranych meczach wkradła się duża nerwowość i znaleźliśmy się pod dużą presją. Widać to po statystykach za 3, gdzie na 12 rzutów trafiliśmy tylko 3 razy, a pozycje ku temu były bardzo dobre. Wiele razy Ela Mowlik rzucała praktycznie bez obrońcy - komentował trener Adam Ziemiński.