26.11.2011 19:40, Adam Wall
Historyczne zwycięstwo Artego w Pruszkowie
Matizol Lider Pruszków nie wykorzystał szansy na dołączenie do czołówki Ford Germaz Ekstraklasy. Podopieczne Arkadiusza Konieckiego na własnym parkiecie uległy Artego Bydgoszcz 61:64. Miejscowe w ostatniej akcji mogły doprowadzić do dogrywki, ale przez 15 sekund nie oddały rzutu w kierunku kosza.
26.11.2011 19:40, Adam Wall
Po porażce z Energą Toruń koszykarki Matizolu Lidera bardzo chciały wywalczyć komplet punktów z innym zespołem z kujawsko-pomorskiego Artego Bydgoszcz. Do spotkania przystąpiły jednak osłabione brakiem Alicji Bednarek i Anny Wielebnowskiej, których nieobecność na boisku momentami była widoczna. Pomimo tego podopieczne Arkadiusza Konieckiego na siedem minut przed końcem prowadziły różnicą dziewięciu punktów, ale tej przewagi nie potrafiły utrzymać do końca. - Przez 36-37 minut prezentowałyśmy się naprawdę dobrze, kontrolując zawody. Grałyśmy zespołowo, ale pogubiłyśmy się w końcówce - przyznała najlepsza punktująca Lidera Olivia Tomiałowicz.
Ostatnią kwartę Artego wygrało 20:13, znaczną przewagę uzyskując w ostatnich sześciu minutach. Dzięki agresywnej obronie przyjezdne mocno utrudniły pruszkowiankom wyprowadzenie piłki z własnej połowy, a gdy to się udawało miejscowe miały niewiele czasu na ustawienie skutecznej akcji w ataku. Z tego powodu często oddawały rzuty pod presją czasu.
Dobrą zmianę w bydgoskiej drużynie dała Agnieszka Kułaka. Rezerwowa rozgrywająca co prawda trafiła tylko 1 z 6 rzutów z gry, ale jej zaangażowanie po obu stronach boiska bardzo przydało się drużynie. Właśnie Kułaga została bohaterką całego spotkania. Przy jednopunktowym prowadzeniu Artego na niecałe 20 sekund przed końcem zebrała ważną piłkę w ataku (w sumie 6 zbiórek), a następnie pewnie wykorzystała oba rzuty wolne (4/4 za1). - Dziękuję dziewczynom, które grały, jak również tym siedzącym na ławce. Wygrałyśmy, dzięki konsekwentniej obronie. Byłyśmy zespołem i to było widać. Każda każdą wspierała - cieszyła się Agnieszka Szott.
Lider miał jeszcze szansę doprowadzić do dogrywki, ale po czasie dla trenera Konieckiego nie potrafił oddać rzutu w kierunku kosza. - Ta akcja była przez nas zupełnie źle zrealizowana - nie ukrywała Tomiałowicz. - Miałyśmy jeszcze jeden faul do swojej dyspozycji, ale nie było nawet momentu, w którym mogłybyśmy z tego skorzystać - dodała Szott.
Wcześniej, głównie za sprawą skutecznej z obwodu Elżbiety Mowlik (3/3 za 3) Artego prowadziło po dziesięciu minutach gry 19:14. - Z powodu problemów ze stawek skokowym Ela ostatnio nie trenowała, dlatego jej postawa na boisku jest godna podkreślenia - tłumaczyła Szott. Grę miejscowych prowadziła wówczas Sydney Colson, która podobnie jak w starciu z Energą zawody rozpoczęła dobrze, ale z każdą kolejną minutą traciła na swojej efektywności. Ostatecznie z powodu nadmiernej liczy przewinień przebywała w sumie na boisku 18 minut, w tym czasie rzucając 6 punktów (3/11 z gry).
Lider w drugiej odsłonie zdominował przebieg wydarzeń na boisku, dzięki czemu na przerwę schodził prowadząc różnicą sześciu punktów (33:27). Oprócz Tomiałowicz, w sumie 15 punktów, dobrze grała Ugo Oha (14 pkt i 7 zbiórek).- Przegrywaliśmy już wysoko, ale zdołaliśmy wrócić do gry. Słowa uznania dla wszystkich dziewczyn, które pojawiły się w moim zespole na boisku. Mecz może nie być na najwyższym koszykarskim poziomie, ale emocji i walki na pewno nie brakowało - wyjaśnił szkoleniowiec Artego, Adam Ziemiński. - Pomogła nam reprymenda od trenera w szatni. Ona nas jeszcze bardziej nakręciła - uzupełniała Szott.
Najsłabsze zawody w sezonie rozegrała podkoszowa Lidera Aleksanda Chomać, która imponowała wcześniej równą formą. Środkowa Lidera przez 31 minut zdobyła tylko 4 punkty, miała 4 zbiórki i 3 asysty, ale obrona rywalek była na niej mocno skupiona. - To było jedno z głównych naszych założeń taktycznych. Ola w tym sezonie gra bardzo dobrze, dlatego miałyśmy jej utrudnić poruszanie się w polu trzech sekund i to nam się udało - tłumaczyła Szott.
Załamany trzecią kolejną porażką, wliczając mecz Pucharu Polski z ŁKS Siemens AGD Łódź, był opiekun miejscowych Arkadiusz Koniecki. - Ze swej strony mogę tylko przeprosić kibiców. Musimy przeprowadzić jakąś twardą rozmowę. Jestem zaskoczony postawą niektórych zawodniczek, które można powiedzieć, że przeszły obok tego meczu lub nie były odpowiednio skoncentrowane. Graliśmy na miarę swoich możliwości, ale one w tym momencie są bardzo, bardzo niskie - narzekał doświadczony szkoleniowiec.
- Po raz pierwszy, jak prowadzę zespół z Bydgoszczy udało mi się wygrać w tej hali, a przecież z Artego i Kadusem przyjeżdżam tu już czwarty sezon. Mam nadzieję, że ten mecz będzie lepszym prognostykiem na przyszłość. Jesteśmy teraz w dolnej części tabeli, ale mam nadzieję, ze po tych zawodach poprawi się nasza gra i nastawienie do spotkań - zakończył Ziemiński.