,

Lista aktualności

Pecha Polfy ciąg dalszy

Pech nie opuszcza koszykarek Polfy Pabianice. Podopieczne Tomasza Herkta bardzo długo prowadziły i były stroną dyktującą warunki w spotkaniu z Lotosem Gdynia. Ostatnią kwartę podopieczne Krzysztofa Koziorowicza wygrały 20:7 i triumfowały w całym meczu 64:57. W Lotosie udanie zadebiutowała Betty Lennox, a w Polfie Aya Traore z Senegalu.

,

Pierwsze punkty w meczu padły po 2,5 minutach gry. Piątą akcję Lotosu Gdynia wykorzystała Ewelina Kobryn. Odpowiedziała Agnieszka Pałka i rozpoczęła się walka kosz za kosz. Dopiero punkty Alicji Perlińskiej, Renaty Piestrzyńskiej i cztery osobiste tej pierwszej wyprowadziły Polfę na 15:8 po 7. minutach gry. Przed końcem kwarty dwa osobiste dołożyła jeszcze Beata Krupska-Tyszkiewicz, a Lotos za sprawą LaTanya’i White i Merike Anderson zbliżył się na cztery oczka – 17:13. Drugą kwartę otworzyła Aya Traore. Cztery punkty Senegalki i miejscowe odskoczyły na 21:13 – po 3. minutach gry. Gdynianki nie dawały za wygraną i systematycznie podganiały rywalki. Gdy jednak zbliżały się na 2-3 punkty, gospodynie przeprowadzały dwie skuteczne akcje i znów ich przewaga wzrastała do 6-7 punktów. Pierwszą celną „trójkę” dla Pabianic zdobyła Traore i na 2. minuty przed przerwą Polfa prowadziła 34:27. Końcówka kwarty należała do Lotosu. Dobra postawa White podciągnęła gdyński zespół, który tracił „tylko” dwa oczka do rywalek – 36:34. Zmiana stron - zmiana gry. Teraz to przyjezdne dyktowały warunki i lepiej radziły sobie na parkiecie. Punkty Eweliny Kobryn, White, Magdaleny Leciejewskiej i ponownie Kobryn dały wynik 36:42 po 3. minutach gry w tej części meczu. Pierwsze punkty dla Polfy Pabianice w tej kwarcie zdobyła Emilia Lamparska. Akcja 2+1 w 24. minucie meczu (39:42) obudziła miejscowe, które wydawało się straciły impet z I połowy. Nic bardziej mylnego. Niesione żywiołowym dopingiem swych kibiców pabianiczanki przystąpiły do kontrataku. Kolejne punkty Lamparskiej i Piestrzyńskiej wyprowadziły gospodynie na trzypunktową przewagę – 45:42 na 3. minuty przed końcem III odsłony pojedynku. Rozpędzone pabianiczanki nie zwalniały tempa. Punktowały do końca, a rzut Tatiany Troiny uznać można chwilą oddechu dla miejscowych. Po 30. minutach gry na tablicy było 50:44. Pierwsze osiem minut tej kwarty to mecz pabianiczanki kontra White. Tylko dzięki jej punktom Lotos nie odstawał od miejscowych. Zapunktowała Piestrzyńska, dwukrotnie White i było 53:49 w połowie kwarty. Osobisty Traore, kosz White, punkty Traore i ponownie gdyńskiej Amerykanki i na 2,5 minuty przed końcem meczu gospodynie prowadziły 56:53. Osobisty White i punkty Leciejewskiej doprowadziły do pierwszego remisu – po 56 na 1,2 przed końcem. Kto mógł przypuszczać, że w najważniejszym momencie pabianiczankom – tak jak w całym sezonie – zabraknie znowu szczęścia? Chyba tylko grupa kibiców z Gdyni na to liczyła. Natomiast fani zespołu lokalnego ani na chwilę nie ustawali w dopingu, widząc w tym napęd dla swej drużyny. Ten napęd jednak zaciął się w końcówce IV kwarty. Pabianiczanki mijały się z koszem średnio w co drugiej swej akcji. Lepszą skuteczność miały za to przyjezdne. Punkty zdobyła Kobryn, poprawiła Betty Lennox i Lotos na 20. sekund przed końcem spotkania prowadził 57:60. Pabianiczanki musiały rzucać za 3. Podjęła się tego Krupska-Tyszkiewicz, kapitan zespołu, ale jej rzut był niecelny. Na dodatek trener Tomasz Herkt został jeszcze ukarany przewinieniem technicznym, a gdynianka Lennox wykorzystała dwa rzuty osobiste oraz kolejne dwa za faul na niej. Jeszcze piłkę z boku miał Lotos, ale zawodniczki nawet nie starały się przedrzeć do kosza, a i podłamane pabianiczanki nie bardzo garnęły się do obrony. Drużyna Polfy Pabianice może mówić o niesamowitym wręcz pechu, który nie opuszcza jej od samego początku. Większość swych meczy pabianiczanki przegrywały w końcówkach, po dobrej grze, ambitnej walce i zaangażowaniu. Niestety, rok 2007 zaczął się podobnie, ale oby to były miłego złe początki. Na konferencji powiedzieli: Krzysztof Koziorowicz (Lotos Gdynia): Ten mecz miał różne oblicza. Stanęliśmy w pewnym momencie, co wykorzystały pabianiczanki. Jednak dziewczyny zagrały z determinacją, choć nie ukrywam, że i szczęście nam sprzyjało. Mecz może do ładnych nie należał, bo wiadomo że po dłuższej przerwie trudno od razu mieć świetną formę i grać na wysokim procencie. Tomasz Herkt (Polfa Pabianice): W naszym wykonaniu to jeden z lepszych meczy w tym sezonie. Mecz wyrównany, a zadecydowała siła podkoszowa Lotosu. 36 zbiórek do 24 naszych mówi samo za siebie. Poza tym, nie da się wygrać, kiedy nie wykorzystuje się czystych pozycji lub z takich nie trafia. Jest to kolejna nasza honorowa porażka, ale mam już dość honorowych przegranych, chciałbym choć jedno brzydkie zwycięstwo.