,

Lista aktualności

Kędzierski: Nikt nas nie nagrodzi za same play-offy

- Nikt z nas nie jest dumny z tego, że jesteśmy na ósmym miejscu. To powoduje w naszym zespole dodatkowe komplikacje. Nasze finanse w jakimś stopniu są uzależnione od zajmowanego miejsca w tabeli. Za ósma pozycję nikt nas nie nagrodził, a więc stworzyło to pewną wyrwę w budżecie. To zmusza nas to oszczędzania i znacznie uważniejszego patrzenia na każdą złotówkę - mówi prezes PTS Lidera Pruszków, Paweł Kędzierski.

,

Przełom grudnia i stycznia to czas podsumowań. Moment, w którym większość z nas zastanawia się nad ostatnimi dwunastoma miesiącami. Czy na taką refleksję zdecydował się też prezes PTS Lidera Pruszków Paweł Kędzierski? - Sezon koszykarski nie kończy się i nie zaczyna w tym samym roku, dlatego ciężko o jednostronną refleksję, zwłaszcza w przypadku Lidera. Na pewno pierwsza część 2011 roku, czyli końcówka sezonu 2010/2011 była dla nas niezwykle udana i zakończyła się wielkim sukcesem klubu, czyli piątym miejscem w Ford Germaz Ekstraklasie. To rozbudziło nadzieje na następne rozgrywki, a podsyciły kolejne wydarzenia. Piękna prezentacja, dobre zawodniczki, jeśli chodzi o nazwiska, ściągnięte do naszego zespołu i odważna deklaracja. Później to wszystko się gdzieś zatraciło. Ta pozycja, którą zajęliśmy na koniec roku, to nie jest miejsce, o którym marzyliśmy. Podsumowując: Pierwsza połowa roku była bardzo udana, druga trochę bardziej smutna, zmuszająca do większych przemyśleń i bardziej wytężonej pracy. Jako prezes czuje pan niedosyt, że można było osiągnąć zdecydowanie więcej na koniec roku? - Nikt z nas nie jest dumny z tego, że jesteśmy na ósmym miejscu. To powoduje w naszym zespole dodatkowe komplikacje. Nasze finanse w jakimś stopniu są uzależnione od zajmowanego miejsca w tabeli. Za ósma pozycję nikt nas nie nagrodził, a więc stworzyło to pewną wyrwę w budżecie. To zmusza nas to oszczędzania i znacznie uważniejszego patrzenia na każdą złotówkę. To piąte miejsce na koniec sezonu 2010/2011 nie zaszkodziło drużynie? Obecnie ciężej uciec od porównań, cieszyć się z samego awansu do play-off, jak miało to miejsce na wiosnę. Teraz wiele osób odnosi się do tamtych dni, wsłuchuje się też w deklaracje złożone na początku sezonu. - Jesteśmy dopiero trzeci rok w ekstraklasie. Jak to mówią: nie od razu Kraków zbudowano. Wisła jest zresztą dobrym przykładem. Ten zespół, podobnie jak Lotos, nie zawsze grał na miarę oczekiwań. Raz zdobywał mistrzostwo Polski, a innym razem miał problem z wywalczeniem medalu. Tak to już jest w sporcie, nie da się wszystkiego przewidzieć. Rzeczywiście mieliśmy inne plany, inne założenia, ale życie bardzo szybko to zweryfikowało. Nie do końca ta drużyna funkcjonowała, tak jak powinna funkcjonować. Przyszły zmiany, które miejmy nadzieję ustawią drużynę na właściwym torze. Pokazała to zresztą wygrana w Gorzowie z AZS-em. Wierzę, że będzie jeszcze lepiej. Sama Ford Germaz Ekstraklasa w porównaniu z poprzednim rokiem też mocno się zmieniła. Mniej zespołów aspirowało wówczas do miejsc w górnej połowie tabeli, mniej też było solidnych zawodniczek spoza Polski. - Nie da się ukryć, że poziom wielu drużyn poszedł w górę. Liga jest przez to bardziej wyrównana, tabela bardziej się spłaszczyła, a znacznie więcej drużyn myśli o czymś więcej, jak tylko utrzymanie. Ford Germaz Ekstraklasa jest przez to znacznie bardziej ciekawsza. Na skutek reformy rozgrywek, zezwalającej na udział w grze w jednym momencie aż czterech zawodniczek spoza Polski, do naszego kraju przybyło wiele, całkiem niezłych koszykarek. To powoduje, że poziom znacznie poszedł w górę. Może więc deklaracja ze wspominanej już wcześniej prezentacji była zbyt odważna? Może trzeba było poczekać na początek sezonu, bo jak widać konkurencja nie zasypywała przysłowiowych gruszek w popiele. - Skoro w poprzednim sezonie zajęliśmy piąte miejsce, to kolejnym krokiem do przodu jest tylko walka w półfinale. Tak jak podkreślałem to już wcześniej, życie zweryfikowało nasze plany. Pokazało, że to co było dobre i funkcjonowało w zeszłym sezonie nie koniecznie sprawdza się w tym. Następna runda w naszym wykonaniu będzie zdecydowanie lepsza. W play-off może być różnie. Miło było zobaczyć zawodniczki Matizolu Lidera w kadrze na mistrzostwa Europy? Dla prezesa każdego z klubów jest to swego rodzaju wyróżnienie, tym większe w przypadku klubów niedawno powstałych a takim jest Lider. - Na pewno. Z naszej drużyny z poprzedniego sezonu na EuroBasket została powołana Ola Chomać. Duże szanse miała też Alicja Bednarek, ale doznała nieprzyjemnej kontuzji w play-off i musiała się poddać zabiegowi operacyjnemu. Jako klub jesteśmy dumni, gdy nasze zawodniczki są w reprezentacji. W przypadku Oli widać, że ciężka praca w okresie wakacyjnym się opłaca. Gra w tym sezonie naprawdę dobrze, prezentując równą dyspozycję niemal w każdym spotkaniu. Wraz z początkiem nowego roku wygasły kontrakty Amber Holt i Charity Szczechowiak. Obu w zespole już nie ma. Miejsce tej drugiej uzupełniła Natalija Trofimowa. To koniec ruchów kadrowych, czy też planowane są jeszcze jakieś wzmocnienia? - Ósme miejsce na półmetku rozgrywek sprawiło, że pewne pieniądze nam uciekły. Musieliśmy wprowadzić program oszczędnościowy. Kontrakt z Holt skończył się nam 24 grudnia. Chcieliśmy go przedłużyć, ale na trochę innych warunkach. Koszykarka ostatecznie wybrała ofertę z ligi tureckiej. Szczechowiak umowę miała do końca roku i to klub nie zdecydował się jej przedłużyć. W jej miejsce trafiła do nas Trofimowa. Co będzie dalej? Nie wiem. Mamy dziurę na pozycji niskiej skrzydłowej. Na pewno z trenerami poszukamy jeszcze wzmocnień, ale trudno powiedzieć co z tego wyjdzie. Wszystko tak naprawdę zależeć będzie od naszych możliwości finansowych. Niska wartość złotego do amerykańskiego dolara ewentualnych ruchów kadrowych na pewno nie ułatwia… - Licząc budżet zakładaliśmy, że za jednego dolara będziemy płacić 3 złote tymczasem ostatnie pensje płaciliśmy już po 3,40. To dodatkowo obciąża nasz budżet. Przecież do tej pory mieliśmy pięć zawodniczek spoza Polski. Ten sezon jest naprawdę ciężki. Nie dość, że sportowo, to także gospodarczo. Kryzys ogólnoświatowy wpływa również na gospodarkę w naszym kraju i bardzo studzi zapędy inwestorów. Na Mazowszu ciężko jest w ogóle zbudować mocną drużynę w innej grze zespołowej jak piłka nożna. Do tego koszykówka nie ma odpowiedniego klimatu, takiego jak choćby siatkówka. W tej sytuacji każda rozmowa z potencjalnym sponsorem jest chyba bardzo ciężka do przeprowadzenia i to bez względu na kryzys? - Na pierwszy rzut oka w stolicy i najbliższej okolicy jest wiele firm. Są więc potencjalni sponsorzy, ale gdy przyjrzymy im się bliżej już tak dobrze nie jest. Nie dość, że nie ma chętnych do reklamowania się poprzez sport, to jeszcze większość przedsiębiorstw swoją główną bazę ma poza Mazowszem. W Warszawie są biura handlowe, przedstawicielstwa itp., a te podmioty nie są często zainteresowane wydawaniem pieniędzy na naszym terenie. Spoty reklamowe na ekranie znajdującym się w centrum Pruszkowa. Reklamy na miejskich autobusach. Te kampanie mają jakieś wymierne przełożenie na liczbę widzów na trybunach? - Wszystko robimy stopniowo. Nie da się nagle zawojować świata w jeden dzień. Oprócz reklam na telebimie i autobusach w Pruszkowie, rozklejamy na mieście wiele plakatów. Staramy się trafić do każdej szkoły, gdzie rozdajemy darmowe wejściówki. Na co dzień współpracujemy z „Karczmą u Michała”, dzięki czemu nasze spoty wyświetlane są także w Pęcicach. Telebim w Pruszkowie to także jedno ze źródeł utrzymania. Nie tylko wyświetlamy na nim spoty poświęcone naszej drużynie, ale także pokazujemy reklamy nie związane ze sportem. Pomysłów mamy jeszcze sporo. Każda akcja uzależniona jest jednak od finansów. Dziś nie umiem powiedzieć, na jakie akcje marketingowe się zdecydujemy. Na pewno dalej będziemy wspierać potrzebujących. W grudniu byliśmy w jednym z rodzinnych domów dziecka, wcześniej angażowaliśmy się na rzecz pomocy innym ośrodkom. Staramy się brać udział w życiu społecznym miasta i w ten sposób też się promować. PTS Lider to nie tylko zespół seniorek, który gra w ekstraklasie, ale także od jesieni młodzieżowe drużyny biorące udział w rozgrywkach w swoich kategoriach wiekowych. To także jest jakiś elementem rozwoju klubu. - Na bazie zespołu ekstraklasowego łatwiej jest zachęcać młodzież do uprawiania sportu. My też chcemy to wykorzystać. Szefem wyszkolenia młodzieży jest Paweł Czosnowski. On organizuje to wszystko. Nie tylko sam prowadzi zajęcia, ale też angażuje do pracy innych trenerów. Mamy dwie grupy w najmłodszych rozgrywkach. Dziewczynki w lidze grają dopiero pierwszy rok, podczas gdy wiele drużyn ma już jakieś doświadczenie.Wszystko idzie ku dobremu, bo w pracę z młodzieżą angażują się też seniorki. Pojawiają się na treningach młodszych adeptek koszykówki, uczestniczą w nich. Taka ciągłość jest ważna. Młodzieżowy zespół budował się powoli. Początki nie były łatwe, ale ostatnie miesiące pokazują, że zrobiła się moda na kobiecą koszykówkę wśród dziewczynek. - Bardzo dużo dzieci jest chętnych. Ta liczba nawet nas zaskoczyła. Przy okazji jest to kolejne wyzwanie, bo musimy załatwiać dodatkową halę. Musieliśmy rozdzielić jedną z grup, gdyż chętnych do treningów było tak dużo. Nie da się przecież trenować w 40 osób. Od lutego zajęcia będą się odbywać także w gimnazjum nr 3. Frekwencja jest bardzo duża. Wszystko fajnie się napędza, bo koleżanki przyprowadzają koleżanki. Cel Matizolu Lidera na najbliższe miesiące? - Przede wszystkim poprawić grę i ruszyć w górę tabeli. Po cichu cały czas wierzę w awans do półfinału. W sporcie nie takie rzeczy się zdarzały.