,

Lista aktualności

ŁKS powalczył, Lotos zwyciężył.

Nie udało się drużynie ŁKS Siemens AGD pokonać Lotosu Gdynia, jednak łodzianki przez kilka minut meczu bliskie były sprawienia sensacji i pokonania wyżej notowanego przeciwnika. Trener Jarosław Zyskowski, dopiero od miesiąca pracujący z łódzkimi koszykarkami, po raz kolejny udowodnił, że pod jego wodzą zawodniczki sięgają po najgłębsze zasoby sił i są w stanie sprostać każdemu przeciwnikowi.

,

Pierwsza kwarta meczu nie zapowiadała późniejszych emocji, bo Lotos szybko uzyskał przewagę, łodzianki natomiast długo nie mogły zdobyć punktu grając po raz pierwszy w nowym ustawieniu - z Justyną Jeziorną na pozycji rozgrywającej, która jako "jedynka" musiała zastąpić kontuzjowaną Stephanie Raymond. W ciągu całej kwarty po stronie gospodyń sporo było strat, chociaż gdynianki także nie grały rewelacyjnie, wygrywając jednak pierwszą odsłonę 22:10. W drugiej kwarcie uaktywniła się Lauren Prochaska, trafiając dwa rzuty osobiste a po chwili zza linii 6,75 m dając 15 punkt dla ŁKS, przy 22 Lotosu. Coraz lepsza defensywa ełkaesianek oraz większa odwaga w penetracji obrony gdynianek dała łódzkiemu zespołowi kolejne trzy punkty, a kiedy "trójkę" zdobyła Urbanowicz przewaga Lotosu zmalała do 2 punktów. Po chwili ŁKS uzyskał pierwsze w tym meczu prowadzenie i zakończył połowę wynikiem 30:29. Trzecią kwartę od zdobyczy punktowej rozpoczął ŁKS po celnym rzucie Melissy Dalembert i od tej pory ożyły nadzieje na pokonanie rywala z Gdyni, bo łodzianki powiększały przewagę. Nie trzeba było jednak długo czekać aby gdynianki zmobilizowały siły do odrabiania strat, a nie do zatrzymania okazała się Jolene Anderson trafiając do kosza z niemal każdej pozycji. Po kolejnym remisie 41:41 znów Lotos szybko wyszedł na prowadzenie 47:41, łodzianki mimo to nie poddawały się, chociaż pierwsze oznaki zmęczenia dały o sobie znać. Ostatnia kwarta należała praktycznie do Lotosu, aczkolwiek zawodniczki trenera Zyskowskiego, mocno przez niego i kibiców dopingowane, walczyły o każdą piłkę i ze wszystkich sił starały się nie ulec drużynie gości. Na około trzy minuty przed końcem spotkania Lotos prowadził różnicą dziesięciu punktów i nie zamierzał oddać prowadzenia, ełkaesiankom natomiast brakowało już sił, bo aż cztery zawodniczki pierwszej piątki grały bez przerwy niemal całe czterdzieści minut. Ostatecznie Lotos Gdynia zwyciężył w Łodzi 72:59, ale trener gości Javier Fort Puente przyznał po spotkaniu, że należało ono do trudnych, także z powodu długiej podróży z Gdyni i przerwy świątecznej, która zawsze powoduje pewne ubytki w formie zawodniczek. Szczególnie przykro było gdyńskiemu szkoleniowcowi z powodu złamanego nosa Jolene Anderson, która w ostatnich sekundach meczu została sfaulowana przez Dalembert. Kibice mogli w łódzkiej hali obejrzeć ciekawe widowisko, tym lepsze, że łódzkie zawodniczki udowodniły swoją waleczność i potwierdziły, że potrafią sprostać wyżej notowanym drużynom, nawet w obliczu braków kadrowych. Jak przyznała na konferencji Olga Urbanowicz, zdobywczyni 17 punktów dla ŁKS: - Możemy cieszyć się, że grałyśmy najlepiej jak tylko mogłyśmy a na parkiecie zostawiłyśmy serce.