,

Lista aktualności

Nazwiska nie grają

Koszykarki Widzewa po bardzo ambitnej i heroicznej momentami walce, uległy ekipie CCC Polkowice na własnym parkiecie 58:79.

,

Początek meczu na pewno zaskoczył przybyłą publiczność do hali „Parkowa”, ale też i zapewne same zawodniczki z Polkowic. Widzew od początku zaczął grę skuteczniej, dodatkowo prezentując od rzutu sędziowskiego rozpoczynającego mecz, niezwykle ambitną postawę. Łodzianki, nieco niespodziewanie, wyszły na szybkie prowadzenie 6:0 i przez większą część I kwarty prowadziły. Do stanu 13:8 wszystko wyglądało całkiem poprawnie. Pod koniec tej odsłony gry, jednak to zespół CCC przypomniał sobie, że jest faworytem tego spotkania i zaczął grać koszykówkę, z której znany jest w Polsce i za granicą. Przede wszystkim podopieczne Arkadiusza Rusina wzmocniły obronę i skuteczniej kończyły kontry oraz próby z dystansu i ze stanu 13:8, wyciągnęły wynik na 16:21. Widzew jednak nie miał zamiaru bić pokłonów przed nazwiskami gości – wręcz przeciwnie, grał swoją koszykówkę, bez kompleksów, z polotem, na luzie. Warto nadmienić, że pierwsza „piątka” Widzewa, w składzie: Rzeźnik – Kotonowicz – Misiek – Pawlak – Jankowska, grała naprawdę solidny basket od początku meczu i grzechem byłoby tu wyróżniać jakąkolwiek zawodniczkę, tudzież ganić. Zespół po prostu grał to, co potrafił najlepszego w danej chwili. W II kwarcie polkowiczanki próbowały szybko odskoczyć na bezpieczniejszą przewagę punktową, ale gospodynie odpowiadały czym i jak tylko mogły najlepiej tego dnia. Widzew umiejętnie kończył swoje akcje, nie dając rozwinąć skrzydeł utytułowanemu rywalowi, w którego szykach prym wiodła skrzydłowa Joanna Walich. Jej liczne próby z dystansu były momentami nie do zatrzymania. Widzew w swoich szeregach też miał zawodniczkę, która rozbłysła na tle faworyta – mowa o Lucynie Kotonowicz. Nie trzeba nikogo przekonywać, że w przekroju całego meczu, była to wraz z Musiną i Walich z CCC, zawodniczka najbardziej pożyteczna dla swoich ekip. Fenomenalne asysty, znakomite rajdy pod koszem, kończone momentami w nieprawdopodobnych pozycjach – „Lucy”, chcemy więcej! Na przerwę Widzew schodził z niewielką przegraną 35:43. Po 15 min. odpoczynku podopieczne Elżbiety Trześniewskiej nadal nie zdejmowały nogi z gazu. Skuteczna akcja Agnieszki Bibrzyckiej czy Sharnee Zoll? Nie ma problemu – Leo Jankowska i Magdalena Rzeźnik od razu znajdywały właściwą odpowiedź, w postaci celnej riposty do kosza przeciwniczek. Generalnie momentami obydwie drużyny pozwalały sobie na więcej swobody, szczególnie pod koszem. Widzewianki nadrabiały braki w składzie ambicją, wolą walki i umiejętnym wykorzystywaniem błędów przeciwnika. A ten mocno rotował składem, a my natomiast praktycznie graliśmy 6-7 zawodniczkami, przeciwko 10-ciu z Polkowic, w dodatku 10-ciu o renomowanych nazwiskach…po tej kwarcie wynik brzmiał 47:58. Wydawało się, że jest powoli „po meczu”. Nic bardziej mylnego. Świetny początek ostatniej „ćwiartki” i po skutecznych akcjach łódzkich zawodniczek, na tablicy wyników było tylko 52:58! Jedynie 6 pkt. straty, osłabiony Widzew z drużyną, w której praktycznie każde nazwisko to mocna karta historii koszykówki. Można? Ano można! Szalała na parkiecie Lucyna Kotonowicz, zabierając piłki przeciwniczkom już przy rozegraniu z własnej połowy, asystując, była po prostu wszędzie. A gdzie jej nie było tam... zaraz się pojawiała. Popularna „Biba” miała z nią wiele problemów. Na tablicach dwoiły się i troiły Pawlak i Jankowska – cały mecz dyrygowała grą Rzeźnik, grając aż 37 min. Widzewianki jednak powoli opadały z sił – nic dziwnego skoro większość spotkania walczyły w powietrzu, a momentami nawet na leżąco. Polkowice dochodziły częściej do głosu, uwidaczniała się przewaga w jakości gry i szerszej ławce gości. Trener Trześniewska, widząc że mecz już wygrać się nie da, odważnie i racjonalnie wpuściła na plac boju, na dłuższy czas Okulską, Kolasę i debiutującą w ligowym meczu Widzewa, Dziwulską, by te ogrywały się na tle tak renomowanego rywala. Z minuty na minutę rosła przewaga przyjezdnych, które dobijały już na wpół zmęczone i grające maksymalnie głębokim składem, widzewianki. I tak oto mecz zakończył się przegraną 21 pkt., choć trzeba przyznać, że jest to wynik mylący. Przegrana maksymalnie 10 punktami byłaby zapewne bardziej oddająca przebieg gry w całościowym przekroju meczu. Obie drużyny stworzyły jednak dobre widowisko, stojące na ciekawym poziomie, a łodzianki pokazały, że nazwiska nie grają, a powalczyć można z każdym – nawet tymi potencjalnie najlepszymi.