Okoliczności w jakich Wisła Can-Pack odniosła dziś zwycięstwo nie powinny były zaskoczyć fanów krakowskiego basketu. Wszak niespełna 48 godzin przed rozpoczęciem meczu z Polfą, wiślaczki rywalizowały na parkiecie we włoskim Schio. Zmęczenie musiało być widoczne, choć kilka zawodniczek miało okazję do większego bądź mniejszego odpoczynku. Okazało się, że nie wszystkie zmienniczki są gotowe by "z miejsca" zastąpić koleżanki z pierwszej piątki. Które? To pozostawmy sztabowi szkoleniowemu krakowskiej drużyny.
Już przez większą część pierwszej kwarty Polfa Pabianice znajdowała się na prowadzeniu. Głównie za sprawą precyzyjnie wykonywanych rzutów za trzy. W ciągu dziesięciu minut pabianiczanki aż sześciokrotnie dziurawiły kosz po rzutach zza linii 6,25 m. Na ten atak odpowiedziała tylko jedną trójką niezastąpiona Jelena Skerović. Było to jednak tylko zminimalizowanie straty do podopiecznych Tomasza Herkta, a konkretnie doprowadzenie do stanu 18-20. W krakowskim zespole pochwalić należy Elżbietę Trześniewską, która otrzymała szansę gry od pierwszej minuty i odwdzięczyła się jedenastoma punktami w pierwszej odsłonie.
Jeśli początek meczu był zły dla Wisły Can-Pack, to druga kwarta była koszmarem. Wiślaczki grały jakby od niechcenia. Ociężale, nieskutecznie i bez wiary we własne umiejętności. Polfa znakomicie to wykorzystała. Agnieszka Pałka i Aya Traore systematycznie powiększały przewagę, a do tego cały zespół gości grał dobrze w defensywie. Efektem wygrana kwarty 17-8 przez Polfę. - Co się dzieje? - pytali z niedowierzaniem kibice bardzo licznie zgromadzeni w hali przy Reymonta. Warto podkreślić, że fani krakowskiej Wisły byli szóstym zawodnikiem Białej Gwiazdy i przez cały mecz z wielką werwą dopingowali swoje podopieczne.
Po wymianie opinii i często burzliwych dyskusjach rozpoczęła się druga część gry. Oczywiście z impetem ruszyły krakowianki. Drugim obok Jeleny Skerović motorem napędowym Wisły była wprowadzona dopiero do gry Dominique Canty. Ze względu na lekką kontuzję, której nabawiła się w meczu z Familą, przez pierwszą część gry Amerykanka odpoczywała. Z kolei druga z zawodniczek zza oceanu Anna DeForge bardzo często nie kończyła akcji i dlatego powędrowała na kilka minut na ławkę rezerwowych. - Dobrą zmianę dała Monia Krawiec, a na decydujące momenty DeForge była już optymalnie przygotowana - mówił trener Omanić.
Tym odpowiednim momentem były ostatnie minuty spotkania, w których na boisku nie przebywała już Beata Krupska-Tyszkiewicz, która za pięć fauli opuściła parkiet. Bez swojej liderki Polfa nie wierzyła już tak bardzo we własne umiejętności. Był to jeden z istotniejszych czynników porażki. - To była niezwykle piękna porażka - na osłodę dodał Tomasz Herkt. Jednak zanim do tej porażki doszło na parkiecie miało miejsce kilka zdarzeń.
Wiślaczki zagrały agresywną obronę i pozwoliły rywalkom na zdobycie tylko sześciu punktów w ostatniej kwarcie. Dołożyły do tego znacznie lepszą grę w ofensywie. Imponować mogła Skerović, dla której był to drugi w ciągu 48 godzin niespełna pełny mecz - w Schio było to 37 minut. - Było bardzo ciężko, ale najważniejsze że wygrałyśmy - komentowała na gorąco wykończona Serbka. To właśnie po jej przechwycie i zdobytych dwóch punktach na tablicy widniał wynik 68-68. Na trzydzieści sekund przed końcem piłka była w posiadaniu Anny DeForge. Amerykanka bardzo długo czekała z rozpoczęciem akcji. Wzięła całą odpowiedzialność za akcję na siebie i... okazała się matką zwycięstwa, choć przez większą część meczu nie imponowała.
Dzisiejszy mecz pokazał jak piękna i często nieprzewidywalna potrafi być rywalizacja sportowa. Krakowianki pokazały tydzień temu, że można wygrywać 16 punktami - jak w Polkowicach i przegrać mecz, a dziś, że można taką samą różnicę zniwelować i przechylić szalę zwycięstwa na własną korzyść. Jeśli w czwartek Wisła wygra z TEO Wilno nawet jednym punktem, chyba nikt nie będzie miał pretensji o nadmiar emocji. Dziś ich na pewno nie zabrakło.
Elmedin Omanic po meczu z Polfą Pabianice
Tomasz Herkt po meczu z Wisłą Can-Pack Kraków
Jelena Skerovic po meczu z Polfą Pabianice
Agnieszka Pałka po meczu z Wisłą Can-Pack Kraków
Elmedin Omanic odpowiada na pytania dziennikarzy
Statystyki
13.01.2007 19:31, Krzysztof Zakrzewski
Mega sensacja wisiała w powietrzu
Koszykarki Polfy Pabianice były bardzo bliskie odniesienia sensacyjnego zwycięstwa w "jaskini smoka". Przez trzydzieści minut to właśnie pabianiczanki nadawały ton rywalizacji, prowadząc nawet szesnastoma punktami. Podopieczne Tomasza Herkta dopiero w ostatniej odsłonie tego pojedynku ugięły się pod naporem mistrzyń Polski i to ostatecznie "Biała Gwiazda" przechyliła szalę na swoją korzyść - 70:68.
13.01.2007 19:31, Krzysztof Zakrzewski