Jedna kwarta to za mało...
fot. Grzegorz Wypych

,

Lista aktualności

Jedna kwarta to za mało...

Widzew nadal nie może się cieszyć ze zdobycia 2 punktów. Oczywiście po dwóch meczach jest to na razie możliwe w przypadku łódzkiej drużyny, aczkolwiek w tej grze bardziej cenny jest ten dorobek zebrany w pojedynczym meczu. Tym razem silniejsze od podopiecznych Ryszarda Andrzejczaka okazały się koszykarki Matizolu Lidera Pruszków. Jak do tego doszło?

,

 

Początek meczu zwiastował problemy zespołu Widzewa. Nie ma co ukrywać, że kolejny raz łodzianki słabo "weszły' w mecz i było to widać aż nadto. Rywal już na samym początku odskoczył na kilka oczek i praktycznie ani razu Widzew nie był na prowadzeniu - gonił wynik przez całe 40 minut. Niestety robił to bez przekonania we własne umiejętności, które te zawodniczki mają niewątpliwie! Brak było w poczynaniach koszykarek Widzewa zaciętości, dynamiki, widzewskiego zaangażowania we własnej grze i poczynaniach. Widzewianki grały też nieco jak sinusoida - momenty ciekawsze, przeplatały niemrawą grą, dziecinnymi wręcz błędami - szczególnie w skuteczności i nonszalanckimi stratami. Dość powiedzieć, że pierwsze punkty zespół Widzewa zdobył w tym meczu po blisko 4 minutach gry! Tą nieciekawą ciszę w tej kwestii przerwała Leona Jankowska. I na tym poprzestano - Lider umiejętnie bronił kilkupunktowej zaliczki przez pierwsze kwarty, budując sobie komfortową - 15-punktową przewagę do przerwy.

Po przerwie czarę goryczy dopełniła bezradna postawa koszykarek, które z każdą kolejną minutą musiały zmagać się z co rusz większą przewagą dla gości. Niestety - w przypadku, gdy na własnym terenie rzuca się rywalowi przez 9 minut kwarty - tylko 4 "oczka", nie może być inaczej. Widać jednak było, że w łódzkim zespole drzemie potencjał, niewykorzystane zasoby, szkoda tylko że od początku meczu ich nie pokazano. Co ciekawe, mimo braków pod deskami, gospodynie nie przegrały ich wyraźnie, zyskały więcej asyst - szwankowała jednak skuteczność w tak banalnych sytuacjach jak chociażby 1 na 1 z… koszem, czy ilość strat…

Próbkę jednak niewykorzystanych pokładów, o których mowa powyżej, pokazała 4. kwarta. Sygnał do ataku dała Magdalena Rzeźnik. Swoją agresywną i skuteczną grą, uzbierała serię 6-0 dla Widzewa. Dostała wsparcie w postaci dwóch dobrych akcji popularnej "Leo" i z wyniku -20 na niekorzyść łodzianek, zrobiło się 45:54. To jednak wszystko, co tego dnia mogły dać sobie i kibicom zawodniczki Widzewa. Matizol umiejętnie w newralgicznych momentach "gasił" jednak zapał gospodyń, rzucając arcyważne punkty, a pod koniec meczu mądrze bronił już ten zespół wyniku, jednocześnie nieco go poprawiając i tym sposobem Widzew przegrał - po raz kolejny, tym razem 54:71. Seria 11-0 w ostatniej kwarcie wydatnie pokazała, że ten zespół "potrafi". Kilka chwil agresji, wiary w siebie, zdecydowania i rywal musiał się bronić wzięciem czasu.

 
Przed meczem uhonorowano Barbarę Głocką skromnymi upomnikami, za reprezentowanie barw Widzewa w poprzednim sezonie.

Widzew Łódź - Matizol Lider Pruszków 54:71 (13:21, 13:20, 8:13, 20:17)
Widzew: Jankowska 23, Pawlak 8, Rzeźnik 8, Kopczyk 7, Bednarczyk 5, Tondel 2, Chomicka 1, Dziwińska 0, Modelska 0.
Lider: Kaczmarczyk 19, Gilbreath 15, Pietrzak 8, Buford 8, Bennett 6, Colson 6, Rozwadowska 3, Jujka 2, Grabowska 2, Głocka 2, Stanek 0.