Pierwszy mecz ćwierćfinałowym z Matizolem Liderem Energa Toruń wygrała, bo Weronika Idczak trafiała z niesamowitą skutecznością z dystansu. Drugi, bo potrafiłyście skutecznie wymuszać w ostatniej kwarcie przewinienia, po których następowały rzuty wolne. Dlaczego wygrałyście po raz trzeci?
- Bo byłyśmy bardzo zmotywowane, aby nie zostać w Pruszkowie na noc (śmiech). A tak poważnie, miałyśmy dobrą skuteczność i choć dużo faulowałyśmy, nie zawsze zachowując się na boisku jak należy, przyniosło to efekt w postaci wygranej. Po raz kolejny pokazałyśmy też, że jesteśmy zespołem i właśnie jako zespół wygrałyśmy tę rywalizację.
Nie chciałyście panie zostać na kolejny dzień w Pruszkowie, czy to oznacza, że zgodnie z niektórymi przesądami nie byłyście przygotowane na nocleg?
- Przesądy to jedno, ale profesjonalne zachowanie to drugie. Dodatkowe rzeczy na wyjazd zabrałyśmy.
Czyli ta wiara w końcowy sukces aż tak mocna nie była
- Wzięłyśmy rzeczy żeby nie zapeszyć. Te kilka gram bagażu różnicy nie robi.
Energa trzecie spotkanie rozpoczęła dynamicznie, tak jakbyście miały przeświadczenie, że jesteście lepiej przygotowane fizycznie od rywalek.
- Byłyśmy bardzo dobrze przygotowane do tego spotkania. Dużo trenowałyśmy, dobrze znałyśmy taktykę rywalek i to nam pomogło. Może po części byłyśmy też sprawniejsze od pruszkowianek.
Gdyby Paulina Misiek trafiła rzut z dystansu Energa schodziłaby do szatni prowadząc różnicą dwudziestu jeden punktów. Po przerwie to rywalki prezentowały się jednak lepiej, zbliżając się w pewnym momencie na osiem punktów. Dało znać o sobie zmęczenie, czy też mentalnie cały czas kontrolowałyście zawody?
- Ta przewaga lekko nas uśpiła. W takim momencie zawsze przez głową przemyka myśl, że będzie już łatwiej, że dziewczyny z Pruszkowa sobie odpuszczą. One jednak walczyły do końca i chwała im za to. Dla nas będzie to kolejna wskazówka na przyszłość.
Z Matizolem Liderem drużyna Energi grała w tym sezonie pięć razy i każde z tych spotkań wygrała. Ta drużyna wyraźnie przypadła wam do gustu.
- Oba kluby są na podobnym poziomie i tak naprawdę wynik tej rywalizacji mógł być różny. My byłyśmy jednak bardziej waleczne, dlatego wygrałyśmy.
Tę waleczność widać było także po pani. Na lewym przedramieniu pojawiły się drobne wybroczyny, a zaraz po spotkaniu obłożyła pani łokieć lodem.
- Zderzyłam się z jedną z dziewczyn w końcówce i lekko nadwyrężyłam sobie rękę. Nic groźnego.