Rywalizacja pomiędzy CCC a Wisłą to już ekstraklasowe klasyki. Po raz trzeci te dwie drużyny walczą o tytuł mistrzowski i nikt spośród osób znających się na koszykówce nie przypuszczał, że te finałowe potyczki będą pozbawione emocji. Początek otwierającego rywalizację pojedynku należał zdecydowanie do gospodyń, choć to Erin Philips zdobyła pierwsze punkty. Odpowiedziała jednak szybko akcją "2+1" Magdalena Leciejewska i było 3:2 dla CCC. Po niespełna czterech minutach polkowiczanki prowadziły 7:3, a po pięciu było 9:4 dla gospodyń. W początkowym okresie kapitalnie spisywała się zwłaszcza popularna "Lecia", która zdobywała większość punktów dla swojej drużyny. Na niespełna trzy minuty przed syreną kończącą kwartę otwarcia podopieczne trenera Jacka Winnickiego prowadziły 16:8 i szkoleniowiec Wisły Can-Pack, Artur Golański wziął czas. Na niewiele się to zdało, bo ostatecznie jego zespół przegrał pierwsze 10 minut 26:15. Kwartę numer dwa rozpoczęła celnym rzutem spod kosza Tina Charles, a po chwili ta sama zawodniczka po raz kolejny dopisała do dorobku swojej drużyny dwa "oczka". Amerykańska środkowa wraz z Australijką Erin Philips, aktualną mistrzynią WNBA, nadawały ton poczynaniom Wisły. Charles kończyła akcje spod kosza, a Philips brylowała na obwodzie i zaliczała efektowne asysty. To dzięki temu, grającemu bez chwili wytchnienia, duetowi Wisła potrafiła zdobyć dziewięć punktów z rzędu nie tracąc żadnego i po niespełna sześciu minutach gry w drugiej kwarcie zniwelowała straty do gospodyń do ledwie jednego punktu. Wśród gospodyń dobre wrażenie robiła, obok Leciejewskiej, także Valeriya Musina, która równo z syreną kończącą pierwszą połowę dobiła trzypunktowy rzut Agnieszki Majewskiej i sprawiła, że to gospodynie schodziły na przerwę do szatni przy pięciopunktowym prowadzeniu - 35:30.
Po zmianie stron jako pierwsza do kosza trafiła Musina, ale potem to krakowianki nadawały ton wydarzeniom na parkiecie. Nneka Ogwumike nie mogła wstrzelić się do kosza krakowianek, choć próbowała zarówno spod kosza, jak i z dystansu. Co gorsza jej koleżanki także miały duże problemy i w efekcie, po 200 sekundach gry w kwarcie numer trzy i celnym rzucie Justyny Żurowskiej był remis po 37. Kilka chwil później to Wisła prowadziła 39:37. Dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty wiślaczki objęły najwyższe, ośmiopunktowe prowadzenie. Nadal regularnie punktowały Charles i Philips, która imponowała stuprocentową skutecznością rzutów trzypunktowych. W ciągu 30 minut Australijka próbowała cztery razy i za każdym te próby kończyły się skutecznie. Po trzech kwartach polkowiczanki przegrywały 51:56 i większe szanse na wygraną miały przyjezdne. W ostatniej odsłonie dzisiejszej potyczki sześcioma punktami z rzędu błysnęła Musina, która tchnęła w swój zespół ducha walki. Do samego końca walka była bardzo zażarta. Dwie i pół minuty przed końcową syreną polkowiczanki przegrywały 64:65, a 37 sekund przed końcem było 69:66 dla Wisły. 28 sekund później to CCC prowadziło jednym punktem - 70:69, a Wisła miała piłkę z boku. Paulina Pawlak nie potrafiła wprowadzić jej do gry w ciągu pięciu sekund i sędzia odgwizdał błąd, a piłka trafiła do polkowiczanek. Pawlak sfaulowała Snell, a ta trafiła jeden z dwóch rzutów osobistych i polkowiczanki prowadziły 71:69. Krakowianki miały do końca meczu niespełna sześć sekund. Rozpaczliwy rzut Charles nie trafił do kosza, a dobijana przez Cristinę Ouvinę piłka trafiła w spodnią część tablicy i koszykarki z Polkowic wraz ze swoimi fanami eksplodowali z radości.
- Cieszę się, że udało nam się po raz kolejny wygrać mecz w końcówce, ale to dopiero początek. do końcowego triumfu jeszcze bardzo daleko - skomentował po meczu Jacek Winnicki, trener CCC.
Jutro o 19.30 w Polkowicach mecz numer dwa.
CCC Polkowice - Wisła Can-Pack Kraków 71:69 (26:15, 9:15, 16:26, 20:13)
CCC: Musina 19, Snell 13, Leciejewska 11, Ogwumike 10, Palau 7, Majewska 7, Zoll 2, Skorek 2.
Wisła: Charles 29, Phillips 18, Żurowska 10, Ouvina 6, Horti 4, Krężel 2, Pawlak 0.