We wtorek w Cetniewie reprezentacja Polski koszykarek zmierzy się z Bułgarią. Pierwszej spotkanie biało-czerwone przegrały 44:59 i aby awansować do dalszej fazy eliminacji mistrzostw Europy 2015 w rewanżu muszą wygrać różnicą przynajmniej szesnastu punktów. Wierzy pani jeszcze w awans do finału?
- Oczywiście! Bez takiej wiary nie podchodziłybyśmy nawet do meczu, bo nie miałoby to sensu. Musimy zacząć mocno i zdecydowanie, starając się grać o pierwszych minut swoją koszykówkę. W Bułgarii miałyśmy duży problem w ataku, na rewanż nieznacznie zmieniliśmy jednak taktykę, co miejmy nadzieję zapewni nam wygraną. Na pewno będziemy walczyć do samego końca.
Bułgarki nie zaskoczyły was agresywną grę, która często była na pograniczu faulu?
- Spodziewałyśmy się, że to nie będzie łatwe spotkanie. Niestety u każdej z nas nastąpiła totalna niemoc w ataku, bo w obronie nie było najgorzej. Straciłyśmy 59 punktów i to na wyjeździe, dlatego w rewanżu jesteśmy w stanie poprawić także ten element.
Podniosłyście się panie psychicznie po meczu w Samokowie?
- Musiałyśmy, jeżeli byśmy tego nie zrobiły, nie byłoby w ogóle sensu startować do wtorkowych zawodów. Po meczu żadna z nas nie miała pretensji do koleżanki. Niestety spotkanie nie wyszło całemu zespołowi. Jesteśmy drużyną od pierwszej do ostatniej minuty i razem jako zespół musimy wychodzić z takich sytuacji.
W porównaniu do pierwszego meczu dużo zmieniło się w założeniach reprezentacji Polski na rewanżowe spotkanie z Bułgarkami?
- Założenia cały czas są takie same. Mamy walczyć, grać agresywnie i dobrze bronić. Trener trochę zmienił taktykę i miejmy nadzieję, że to wystarczy. W dwa dni nie da się zmienić wszystkiego. Taktycznie jesteśmy przygotowane do meczu, teraz trzeba to tylko przełożyć na parkiet.
Przewiduje pani jakiś scenariusz na rewanżowy mecz z Bułgarią?
- Naszym celem nie jest odrobienie piętnastopunktowej straty na samym początku, mamy to robić konsekwentnie od pierwszej do ostatniej minuty. Nie musimy tego zrobić nawet w pierwszej kwarcie. Mamy na to czterdzieści minut i głęboko wierzę, że nam się to uda, a wszystko to co najgorsze jest już za nami.
Większość zawodniczek kadry nie miała wcześniej okazji trenować w Cetniewie, jakie wrażenia po kilku jednostkach treningowych?
- Jeszcze za kadencji trenerów Herkta a później Koziorowicza część dziewczyn miała okazję być w tym ośrodku, dla większości rzeczywiście jest to jednak pierwszy kontakt z halą. Sale na tym poziomie muszą jednak spełniać podobne wymagania, dlatego ten element nie powinien mieć większego znaczenia. Przecież każda hala składa się z dwóch koszy, do których oba zespoły rzucają tę samą piłką.