Długa kolejka kibiców odbierała koszulki AZS UMCS Lublin, które były „biletem” wstępu na mecz. Trybuny przy alejach Zygmuntowskich zaczęły się zapełniać godzinę przed meczem. Gromki doping kibiców towarzyszył „Pszczółkom” już w czasie rozgrzewki. Do meczu wszystkich zagrzewały również maskotki Taurona, Pszczółki i Gryf AZS UMCS. Lubelscy kibice przywitali obie drużyny głośnymi oklaskami na stająco.
Imprezę oficjalnie wspólnie rozpoczęli prezydent Lublina dr Krzysztof Żuk, Rektor UMCS Lublin prof. Stanisław Michałowski oraz Prezes Polskiego Związku Koszykówki Grzegorz Bachański.
Pierwsza kwarta zaczęła się nieudanym atakiem Reids. Następnie, w kontrze goście faulowali i z linii rzutów osobistych pierwszy historyczny punkt dla AZS-u zdobyła Hanna Luburgh. Po czterech minutach pierwszej kwarty koszykarki z Torunia miały już trzy faule, niestety w zespole z Lublina, koszykarki nie wykańczały skutecznie rzutów i zespół gości „odskoczył” na siedem punktów, wtedy o czas poprosił trener Szewczyk. Zaraz po wejściu na boisko Katarzyna Skwara zdobyła dwa punkty dla gospodyń. W następnych minutach częściej myliły się Katarzynki i Pszczółki doprowadzają do wyrównania 10:10. Na trzy minuty przed końcem pierwszej kwarty na tablicy wynik wynosił 13:14 dla drużyny z Torunia. Gra stawała się coraz bardziej zacięta i obie drużyny na półtorej minuty przed końcem miały po pięć fauli. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 14:22 dla gości z Torunia. W tej części najskuteczniejszą zawodniczką w zespole Pszczółki AZS UMCS Lublin była Luburgh. Przerwy w grze umilały kibicom cheerleaderki z zespołu tańca UDS.
W drugiej części spotkania pierwsze punkty przypadły w udziale Katarzynkom. Jednak w dwóch kolejnych akcjach, przy błędach rywalek, punktowały akademiczki, zmniejszając tym samym różnicę punktową. W kolejnych minutach meczu Pszczółki były nadzwyczaj skuteczne, zarówno w ataku, jak i w obronie. Lublinianki walczyły o każdą piłkę z wielką determinacją. Po skutecznym rzucie osobistym i dwóch udanych rzutach trzy punkty m.in. Aldony Morawiec, AZS wyszedł, na drugie w meczu, prowadzenie. Katarzynki przełamały niemoc rzutową dopiero po czterech minutach gry, a torunianki miały już na koncie pięć przewinień osobistych. Na parkiecie i trybunach było istne szaleństwo. Na półtorej minuty przed końcem kwarty gospodynie odskoczyły na dziewięć punktów, przy wyniku 36-27. Ostatecznie oba zespoły zeszły na przerwę przy stanie 36-31 dla koszykarek z Lublina.
Na początku trzeciej kwarty obie drużyny prezentowały niską skuteczność, jednak to goście wykorzystywali błędy przeciwniczek i zdołali po kilku akcjach nadrobić różnicę punktową. Akademiczki nie oddawały pola walki i przeprowadziły m.in. dwie bardzo spektakularne akcje 2+1. W tej części meczu niedokładne zagrania Pszczółek i silny pressing ze strony Katarzynek przechylił szalę zwycięstwa na korzyść tych ostatnich. Na przerwę Lublinianki, zeszły z jednym punktem straty, po rzucie za trzy punkty Aldony Morawiec. Trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 53:54 dla drużyny Energa Toruń.
W przerwie pięciu wylosowanych kibiców próbowało wygrać 1000zł rzutem z połowy boiska, jednak nikomu się to nie udało.
Początek ostatniej części meczu należał zdecydowanie do gości. Pierwsze punkty dla gospodyń zdobyła, dopiero po czterech minutach gry, Kotnis. Koszykarki Pszczółki AZS UMCS Lublin, jednak „wróciły” do gry i po trzech udanych akcjach zmniejszyły przewagę zespołu Energa do dwóch oczek – 62-64. Spotkanie stało się dużo bardziej wyrównane. Na dwie minuty przed końcem meczu wynik wynosił 67-69 dla zawodniczek z Torunia. Kiedy po błędzie w ataku, wydawało się, że mecz będzie już układał się po myśli gości, podręcznikową „czapą” w obronie popisała się Aneta Kotnis i w kontrze były akademiczki. Emocje nie ostygły nawet na moment, w tym meczu jeszcze wszystko mogło być możliwe. Kibice oglądali końcówkę spotkania na stająco. Katarzynki wyjechały z Lublina z zaledwie jednym punktem przewagi 71-72. Ostatni rzut za trzy punkty dla akademiczek pokazał, że walczą do ostatniej sekundy. Aldona Morawiec, była najlepiej punktującą zawodniczką w drużynie z Lublina – 19 punktów, w zespole gości, natomiast, Aleksandra Pawlak 29 oczek.
To na pewno nie było łatwy mecz dla, przypomnijmy, czwartej drużyn poprzedniego sezonu. Beniaminek pokazał, że ma duży potencjał, żeby „namieszać” w lidze. Koszykarki opuszczały parkiet przy głośnym „dziękujemy”.
Na konferencji prasowej spotkanie komentowała Aleksandra Pawlak – Przegapiłyśmy parę dobrych sytuacji i zawodniczki podniosły się. Zwycięzców się nie ocenia. Myślę, że dużo pracy jeszcze przed nami. Pierwsze koty za płoty, ale wierzę w ten zespół, wierzę w naszą ambicję i będziemy grać coraz lepiej.
Chelsea Poppens – Gratuluję drużynie z Torunia. To było bardzo dobre spotkanie, jeżeli chodzi o rywalizację. Jestem dumna z całego zespołu. Podkreślam, że Toruń, jako drużyna bardziej doświadczona pokazała więcej zaangażowania i walki.
Trener drużyny Energa Toruń Elmedin Omanić – Po pierwsze gratuluję organizacji całego meczu. Od początku do końca, naprawdę, wszystko było rewelacyjnie, publiczność super. Cieszę się, że wygraliśmy ten mecz. Bardzo ciężko było, ale udało się i gratulacje dla zespołu z Lublina.
Trener drużyny Pszczółka AZS UMCS Lublin Krzysztof Szewczyk- Chciałem pogratulować trenerowi Omaniciowi. Wygrali na inaugurację. Mecz był na pewno ciężki, mógł się też podobać publiczności. My przespaliśmy trochę swoje szans. Z takim zespołem, jak Toruń, nie możemy sobie pozwolić na takie błędy jak popełniliśmy, ale dziewczyny pokazały charakter, pokazały walkę i z tego się na pewno cieszę. Myślę, że ten mecz, to jest taki dobry sygnał na resztę sezonu, aczkolwiek szkoda, że przegraliśmy.
Pszczółka AZS UMCS Lublin: Trzeciak 1, Skwara 12, Kotnis 11, Skrzecz 3, Witkoś, Żandarska 2, Chelsea Poppens 13, Luburgh 10, Morawiec 19, Piędel
Energa Toruń: Darnikowska, Makowska, Misiuk 7, Pawlak 29, Suknarovska 5, Velinović 1, Wieczyńska, Jonson 8, Reid 13, Harris 9